czwartek, 10 lipca 2014

Rozdział 17

Uśmiech od razu wdarł mi się na twarz. Ness wydawała się być naprawdę miłą osobą. I jeszcze nam pomoże! Boże! Uwielbiam tę dziewczynę!
- To ja teraz pójdę się przejść z Ness, jeśli oczywiście nie macie niczego przeciwko- powiedziała Davina.
- Idźcie- odpowiedziałam od razu, nie dając dojść do słowa Klausowi.
- To my zmykamy- oznajmiła Davina i chwilę później jej i Ness już nie było.
Nadal byłam uśmiechnięta.
- Co masz ochotę robić kochana?- spytał po chwili uśmiechnięty Klaus. 
Ugh. Kochana. Nienawidzę jak tak do mnie mówi.
- Nie mam pojęcia. Może ty masz jakiś pomysł?- zapytałam.
- Szczerze nie mam żadnego pomysłu. Londyn pokazałem ci wczoraj, więc nie mamy więcej do roboty- odpowiedział.
Westchnęłam.
- Możemy wrócić do hotelu jak chcesz. Zadzwonimy do Katherine, Elijah i Damona i powiemy im, że Ness zgodziła się nam pomóc- zaproponował.
- To dobry pomysł. Od razu się spakuje- oznajmiłam.
Klaus uśmiechnął się do mnie i ruszyliśmy w stronę hotelu. Szliśmy normalnym, ludzkim krokiem, a nie wampirzym tempem, ponieważ żadnemu z nas nie śpieszyło się. Niedługo później byliśmy w hotelu. Weszliśmy do pokoju, a ja od razu wskoczyłam na łóżko. Nadal byłam śpiąca.
- Nadal śpiąca?- spytał Klaus z rozbawieniem.
- Niestety- odpowiedziałam.
- Powinnaś dostać miano: „Śpiąca Królewna”- stwierdził.
Zaśmiałam się głośno. Klaus również się zaśmiał. Po chwili wyjął telefon i wybrał jakiś numer.
- Dzwonię do Elijah. Wezmę na głośnik to też z nim porozmawiasz- powiedział i uśmiechnął się do mnie lekko.
Jezu. Ten Klaus, który jest tu teraz w niczym nie przypomina Klausa z Mystic Falls. W niczym nie przypomina bezdusznego potwora bez uczuć. On jest inny. Jest teraz czuły, zabawny, troszczący się. To jest inny Klaus. W towarzystwie tego Klausa czuje się swobodnie. Czuje się dobrze. Nie to, co z tym bezdusznym potworem, do którego wysyłali mnie moi przyjaciele bym go czymś zajęła, kiedy to oni planowali kolejny plan zemsty, który zresztą nigdy się nie udawał. Pytaniem jest tylko:
Czy Klaus zawsze taki był? Miły, czuły? Czy udawał bezdusznego potwora? Czy się zmienił? A może ma dwie twarze?
- Halo?- rozległ się głos starszego Mikaelsona w telefonie.
- Witaj bracie- przywitał się Klaus.
- Niklaus. Jesteście już po spotkaniu z czarownicą?- spytał od razu.
- I jak? Mała, silna wiedźma pomoże?- rozległ się drugi głos.
Damon.
- Cześć Damon- przywitałam się z nim.
- Blondie! - krzyknął.
- Ona ma imię- Caroline- syknął Klaus.
- Dobra, spokojnie. Klaus nie bulwersuj się, bo ci żyłka pęknie- zaśmiał się.
Klaus chciał mu już wygarnąć, ale powstrzymałam go, łapiąc jego rękę. Spojrzał na mnie i uśmiechnął się delikatnie. Odwzajemniłam uśmiech.
- Więc… Ness zgodziła nam się pomóc- powiedziałam.
- Już lubię tę wiedźmę. Może się z nią zaprzyjaźnię- oznajmił Damon.
 Wszyscy się zaśmialiśmy.
- A gdzie mieszka następna czarownica?- włączyła się w rozmowę Katherine.
- W Rzymie- odpowiedział Klaus.
- A jaka? Znaczy chodzi mi czy od ognia, czy od powietrza? A tak w ogóle to czym włada Ness?- spytał Damon.
- Ness jest czarownicą od wody, a w Rzymie mieszka Katy- czarownica od powietrza- oznajmiłam.
- No dobrze. Życzę wam miłej podróży do Rzymu. Do usłyszenia- powiedział Elijah.
- Dziękujemy bracie. Do usłyszenia- powiedział Klaus i rozłączył się.

*Oczami Elijah*

Niklaus rozłączył się, a ja schowałem telefon do kieszeni marynarki. Czułem na sobie spojrzenia Katherine i Damona.
- Dlaczego nie powiedziałeś im o naszym gościu?- spytał Damon.
 - Nie mogę mu tego teraz powiedzieć. Czuje, że Niklaus jest teraz szczęśliwy. I wydaje mi się, że naprawdę kocha Caroline. Nie mogę mu teraz powiedzieć, że ona jakimś cudem wróciła- odpowiedziałem.
- Ugh. Dlaczego nie?- spytała Katherine.

- Katerina dobrze znasz historię Niklausa- oznajmiłem.
- Elijah, ale on kocha Caroline. Widać to kilometr. To, że ona wróciła niczego nie zmienia- powiedziała Pierce.
- Nie sądziłem, że kiedykolwiek to powiem, ale Katherine ma rację Elijah. Twój brat na jakiś chory sposób kocha Blondie i nic tego nie zmieni- powiedział Damon.
Chwilę później usłyszałem głośny śmiech i prychnięcie. W wejściu od salonu pojawił się nasz niezapowiedziany gość.
- Wy naprawdę sądzicie, że Niklaus kocha tą blondyneczkę? Jesteście śmieszni. Widziałam jej zdjęcia. Może i jest ładna, ale zgaduje, że niczym więcej nie dysponuje. Klaus pewnie chce ją tylko zaciągnąć do łóżka, a gdy już to zrobi zostawi ją lub zabije. Taki już jest. Nikt się dla niego nie liczy. Nikogo nie kocha. Oszukujecie się, myśląc, że jest inaczej- oznajmił nasz gość i uśmiechnął się złowieszczo.

*Oczami Marcela*

Minęły trzy dni odkąd Klaus i Caroline wyjechali. Zastanawiało mnie tylko jedno:
Czy Klaus czuł coś do tej blondynki?
Nie… To niemożliwe… Że niby Klaus Mikaelson coś poczuł? I to do zwykłej, nic nieznaczącej wampirzycy?
Ale w sumie nigdy go takiego nie widziałem. Nie chciał jej oddać. Inaczej się przy niej zachowywał. No normalnie jakby się zakochał.
A może oni znali się wcześniej?
Muszę się tego dowiedzieć. Ale to później. Teraz mam ważniejsze sprawy do zrobienia. Diego właśnie mnie poinformował, że złapali dwóch nowych wampirów, którzy zawitali do Nowego Orleanu. Trzeba im oznajmić co mogą robić, a czego nie mogą. No i oczywiście najważniejszą rzecz:
Trzeba im uświadomić, kto tu rządzi.
Diego powiedział mi, że mogę być troszeczkę zszokowany, gdy zobaczę jednego z tych wampirów.
Ale czym mogę być zszokowany?
Z tą myślą ruszyłem do pokoju, gdzie czekają na mnie schwytane wampiry. Powoli wszedłem do pomieszczenia, zobaczyłem te wampiry, a na moją twarz od razu wkradło się wielkie zdziwienie.
Tego się nie spodziewałem.
- Mówiłem, że możesz być zszokowany- powiedział mój przyjaciel.
Wampiry spojrzeli na siebie, jakby rozumieli, o co nam chodzi.
- Mam rozumieć, że poznaliście już Katherine Pierce?- spytała dziewczyna.
- Tak. I mam jedno zasadnicze pytanie- powiedziałem.
- Wiem, o co chcesz zapytać. Ale najpierw chce coś ustalić. Powiem ci wszystko, a ty w zamian powiesz mi, gdzie ona teraz jest, żebym mogła ją zabić- powiedziała.
- Powiem ci to od razu, bo sam chce zobaczyć jak ta suka umiera, a Elijah Mikaelson cierpi. Mieszka na obrzeżach miasta, w posiadłości Mikaelsonów, razem z Elijah i Klausem- oznajmiłem.
- Poczekaj… Ona mieszka z Klausem pod jednym dachem i jeszcze żyje?- spytał chłopak siedzący obok dziewczyny.
- Tak. Dlaczego miałaby być martwa?- spytałem.
- Ponieważ Klaus ścigał ją 500 lat, po by ja zabić- oznajmił.
- Nie wiedziałem o tym. Najwyraźniej jej przebaczył. A teraz wracając do mojego pytania. Dlaczego wyglądasz identycznie jak Katherine?- pytanie skierowałem do dziewczyny.
- Jestem jej sobowtórem. Nazywam się Elena Gilbert, a to jest Stefan Salvatore- odpowiedziała dziewczyna.

*Oczami Daviny*

- Skąd znasz Klausa i Caroline?- spytała Ness.
- Mieszkałam w Nowym Orleanie. Klaus i jego brat przeprowadzili się tam niedawno. Polubiłam ich i zaczęłam pomagać. A, że nienawidzę Marcela, to pomoc im przychodziła mi jeszcze łatwiej. Tak jak mówiłam Klaus wygrał Caroline w tej całej gierce Marcela. Ją także polubiłam- odpowiedziałam.
- Klaus ją kocha, prawda?- zadała kolejne pytanie.
- Chyba tak. Znaczy on na razie się doi tego nie przyzna. Chyba, że przed Caroline. Skąd wiedziałaś?- spytałam ciekawa.
- Błagam cię! To widać gołym okiem. Sposób jaki na nią patrzy jest nie do opisania- oznajmiła.
 Zaśmiałam się.
- Może masz rację- powiedziałam.
- Na pewno mam rację- zaśmiała się.
- Oczywiście- droczyłam się z nią.
Obie głośno się zaśmiałyśmy i poszłyśmy po walizkę Ness. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę jak bardzo brakowało mi mojej przyjaciółki.

*Oczami Klausa*

Po spakowaniu się Caroline postanowiła zadzwonić do swojej matki. Dałem jej swój telefon, a blondynka poszła porozmawiać na balkon. Musze jej kupić telefon. Usiadłem na łóżko, chwyciłem szkicownik i ołówek i znowu zacząłem rysować pewną postać.
Pewną blondynkę, która teraz rozmawiała ze swoją rodzicielką.
Caroline.
Tym razem dokończałem pewien rysunek. Obrazek przedstawiał ją, gdy spała.
Jej piękne, blond loki okalały jej twarz przez co wyglądała tak bardzo niewinnie.
Kto by pomyślał, że ten anioł może być złem wcielonym?
Wampirem?
Wydaje się taka delikatna….
Ale to tylko złudzenie. Jest to silna, niezależna kobieta.
Po chwili Caroline wróciła do pokoju. Była zapłakana. Zdziwiony szybko do niej podszedłem.
- Caroline co się stało?- zapytałem z troską w głosie.
Caroline spojrzała na mnie i jeszcze bardziej się rozpłakała, wtulając się we mnie.
- Caroline, co się stało?- ponowiłem pytanie.
- Błagam Klaus, nie pytaj o nic… Po prostu mnie nie puszczaj- poprosiła i wtuliła się we mnie jeszcze bardziej.
Mocno ją przytuliłem, pocałowałem w czubek głowy i wyszeptałem:
- Nigdy cię nie puszczę Caroline.
Staliśmy tak pół godziny, może godzinę? Nie miałem pojęcia. To się wtedy nie liczyło. Liczyło się wtedy tylko to, że miałem ją w swoich ramionach.
Caroline oderwała się ode mnie i spojrzała na mnie wciąż zapłakanymi oczami.
- Proszę powiedz mi co się stało- powiedziałem i delikatnie dotknąłem jej policzka moją dłonią.
Caroline złapała ją w swoją dłoń i przytrzymała na swoim policzku.
- Zadzwoniłam do mamy, ale ona nie odebrała. Zadzwoniłam, więc do Matta i wtedy on mi to powiedział- zaczęła wyjaśnienia, ale nie dokończyła, ponieważ znów wybuchła płaczem.
- Caroline… Nie płacz. Błagam cię nie płacz. Nie znoszę tego widoku- powiedziałem i znowu ją przytuliłem.
- Ona nie żyje- wyszeptała.
- Kto?- spytałem szybko.
- Moja mama- odpowiedziała i znowu się rozpłakała.
- Przykro mi Caroline- powiedziałem, gdy ją od siebie osunąłem i złapałem jej twarz w dłonie.
Uśmiechnęła się delikatnie, co przyszło jej z wielkim trudem.
- Dziękuję, że to jesteś Klaus- powiedziała.
Zdziwiło mnie to. Nawet bardzo. Uśmiechnąłem się do niej lekko.
- Powinnaś się położyć- powiedziałem.
Ona kiwnęła głową i ruszyła w stronę łóżka. W wampirzym tempie znalazłem się przy niej. Zabrałem z łóżka szkicownik i ołówek. Caroline położyła się na łóżku. Chciałem odejść, ale poczułem uścisk na nadgarstku.
- Zostań… Nie zostawiaj mnie teraz samej. Proszę- wyszeptała.
Szybko położyłem się na łóżku koło niej, wyciągnąłem swoją dłoń, po to by Caroline mogła się położyć. Caroline położyła głowę na moim torsie, a ja ręką, na której leżała delikatnie głaskałem po głowie. Drugą zaś objąłem ją w pasie, przyciągając jeszcze bliżej. Gdyby nie sytuacja z jej matką, byłbym teraz najszczęśliwszym mężczyzną na tej planecie. Caroline nadal płakała.
- Zabije go. On odpowie za to co zrobił mojej mamie- wyszeptała.
- Kto?- spytałem, ale Caroline już spała.

 _______________________________________________________________________________________________________________________________
Witajcie! 
Wróciłam!
Miałam dość dużą przerwę za co bardzo Was przepraszam!
Jesteście cudowni, a ja zaniedbuje bloga :(
Wstyd mi za siebie. 
Ale mam nadzieję, że mi wybaczycie!
Rozdział się spodobał? Mam nadzieję, że tak. 
Co sądzicie o nagłym pojawieniu się Eleny i Stefana?
A przede wszystkim:
Jak myślicie kim jest niezapowiedziany gość u Mikaelsonów? 
Pozdrawiam Was gorąco, życzę pomyśłow, pięknej pogody, miło spędzonego czasu i wszystkiego czego tylko sobie zapragniecie! <3
Caroline xx.