środa, 27 sierpnia 2014

Rozdział 19

*Oczami Stefana*

- No to opowiadaj- zachęcałem brata do wyjaśnienia mi wszystkiego.
- Więc… Kiedy Blondie zaginęła…- zaczął, ale mu przerwałem.
- Ona nie zaginęła! Po prostu chciała od wszystkiego wyjechać- powiedziałem.
- Widzisz braciszku i tu się mylisz…- ponownie zaczął mój brat, ale znowu mu przerwano.
 - Stefan!- usłyszałem Elenę.
- Damon? Co ty tu robisz?- spytała zdziwiona widokiem mojego brata.
- Witaj Eleno- przywitał się- Więc tak jak mówiłem mylisz się…
- Widzę, że znalazłaś Stefana- ktoś znowu zatrzymał Damona.
- Co wy macie z tym przerywaniem mi?- spytał wkurzony.
Zaśmiałem się. 
- Damon co ty tutaj robisz?- spytała Elena.
- Kto to Damon?- zapytał Marcel.
- Uratowałem damę z opałów, a teraz mieszkam u jej wdzięcznych mi kompanów- wyjaśnił.
Jezu! Czy on nie może porządnie odpowiedzieć?!
- Widzę, że wasz przyjaciel ma poczucie humoru- zauważył Marcel- Mogę jednak wiedzieć kim on jest?
- Nie- odpowiedział szybko Damon.
- Nie zapominaj, że jesteś w moim mieście- powiedział, wyraźnie niezadowolony z odpowiedzi Damona Marcel.
- Mało mnie to obchodzi Marcel- warknął Damon i spojrzał na telefon- A teraz przepraszam was, ale mam pilną sprawę do załatwienia- powiedział i zniknął.
- Mogę wiedzieć kto to jest?- spytał Marcel.
- Mój brat- odpowiedziałem.
- Co on tu robi?- spytał.
- Tego właśnie nie wiem. Chyba nadal jest zdruzgotany tym, że Elena wybrała mnie, a nie jego- powiedziałem.
- To teraz nie ważne. Stefan Marcel poprosił nas o pomoc- powiedziała moja ukochana.
- Jaką?- spytałem.
- Pomożemy mu w wojnie z Klausem.

*Oczami Katherine*

Elijah jeszcze nie wrócił. Wyszedł na spacer z tą całą suką- Natalie i jeszcze nie wrócił. Przyznaję się. Byłam zazdrosna. Jak cholera. Ale kto by nie był? Ta dziewczyna była ładna, seksowna, miała duże cycki, a na dodatek miała kiedyś romans z Elijah. Nagle w rezydencji zjawił się Damon.
- Podejrzewałbym każdego na całym świecie o przysłanie mi smsa z treścią „Chcesz się napić?”, ale nie ciebie. Chyba, że jesteś nieźle wkurzona- powiedział z uśmiechem.
- Spadaj- syknęłam- Pijesz ze mną czy nie?
- Odmawiać alkoholowi to grzech- stwierdził i usiadł koło mnie i podał mi jedną butelkę, a z drugiej się napił.
- Dlaczego masz zamiar się upić Katherine?- spytał.
- Metr siedemdziesiąt, brązowe, długie, proste włosy, duże cycki- zaczęłam wymieniać zalety tej debilki.
- Natalie- zaśmiał się Damon.
- Dokładnie- potwierdziłam i napiłam się z butelki.
- Ona jest głupia- stwierdził.
- Co? Powinieneś za nią latać. A przynajmniej tak by zrobił Damon, którego znam- powiedziałam.
- Latałem już za dwiema laskami. I co mi z tego przyszło? Jedna wybrała mojego brata, a druga pierwotnego- powiedział i ponownie pociągnął spory łyk z butelki.
Zaśmiałam się.
- Nie masz szczęścia do kobiet- stwierdziłam i wzruszyłam ramionami. 
- Masz rację.
- A dlaczego ty chcesz się upić Damon?- spytałam.
- Najpierw chciałem iść do baru tylko na jedną szklaneczkę, ale wtedy Natalie powiedziała, że pójdzie ze mną i w drodze już zdecydowałem, że będzie to jedna butelka, ale później Natalie zabrał Elijah, a ja pozostałem przy swoim postanowieniu, ale później spotkałem mojego braciszka, jego dziewczynę i Marcela, którego Stefan uważa za przyjaciela, a i jeszcze dowiedziałem się, że Szeryf Forbes została zamordowana- powiedział.
Co? Szeryf Forbes nie żyje? Jak to?
- Poczekaj… Mama Caroline?- spytałam.
Pokiwał głową na znak potwierdzenia.
- O mój Boże- wyszeptałam.
- Piękne podsumowanie.

*Oczami Elijah*

- Opowiedz mi coś o tej Caroline. Damon nie chciał mi nic mówić- poprosiła.
- Po co chcesz wiedzieć Natalie?- spytałem.
- Bo chcę wiedzieć, dlaczego Klaus jeszcze za nią lata- oznajmiła.
- Może dlatego, że ją kocha? Nie pomyślałaś o tym?- zapytałem zły.
- Błagam cię Elijah! To jest Niklaus. Twój, bezduszny brat. On nikogo nie kocha. Nie oszukuj się- powiedziała.
- Niklaus się zmienił Natalie. Jest zupełnie inny- warknąłem.
- To jest tylko maska. I ty dobrze o tym wiesz. Kiedy miałam chwilę przerwy z zabijaniem ludzi, którzy mogą mnie uśmiercić przyglądałam się wam. Finn- zdrajca, Kol, który przeleżał połowę tego czasu w trumnie, Rebekah, która cały czas była nieszczęśliwa, bo jej brat nie pozwalał jej się zakochać, Niklaus, okrutny, bezduszny potwór, który myśli tylko o zaspokojeniu swoich potrzeb no i ty, szlachetny Elijah. Cały czas wierzysz w odkupienie Klausa? Czy może w końcu przestałeś się łudzić?
- Mój brat znajdzie odkupienie. Cały czas w to wierzę Natalie. Mam nadzieję. A nadzieja upada ostatnia.


*Oczami Klausa*

Siedziałem w wygodnym, skórzanym fotelu samolotu, który kieruje się do Wenecji. Postanowiłem z Daviną i Ness, że zatrzymamy się w Wenecji, w jakimś hotelu na jedną noc, a później pojedziemy do Rzymu, gdzie mam swoją willę. Mam nadzieję, że Katy zgodzi się nam pomóc. Każda pomocna dłoń jest teraz ważna. Bardzo ważna. Spojrzałem na blondynkę siedzącą obok mnie. Spała. Nie dziwię się jej. Była zrozpaczona po śmierci matki. W uszach miała słuchawki od jej nowego, białego iPhone’a, którego kupiliśmy w drodze na lotnisko. Jej blond loki okalały jej twarz, zasłaniając przy tym jej część. W moich rękach spoczywał szkicownik i ołówek. Nie miałem ochoty rysować, więc postanowiłem przejrzeć moje szkice. Ten zeszyt ma już z około 800 lat. Nieźle się trzyma. Tutaj rysowałem bardzo ważne dla mnie rzeczy lub osoby. Widnieje tam chyba jedna podobizna Elijah, Kola, kilka Rebeki, kilkanaście Caroline i jedna Natalie.
Natalie… Jak ja chciałbym o niej zapomnieć.
Przypatrywałem się dłużej jej portretowi i z każdą sekundą przypominałem sobie wspomnienia z nią związane.
- Kto to?- usłyszałem pytanie, wypowiadane z ust Caroline.
Odwróciłem się w jej stronę i uśmiechnąłem się.
- Nie śpisz- stwierdziłem.
- W takich sytuacjach jak na złość nigdy nie potrafię zasnąć. Nie ważne jak bardzo bym chciała- oznajmiła.
Pokiwałem głową na znak, że rozumiem.
- Więc kto to?- zapytała ponownie.
- Nikt ważny- odpowiedziałem i zamknąłem szkicownik.
- Dzwoniłem do Damona- chciałem jak najszybciej zmienić temat.
- Powiedziałeś mu?- spytała.
Przytaknąłem.
- A Katherine i Elijah?
- Nie odbierają- odpowiedziałem.
Uśmiechnęła się lekko.
Powiedzieć jej, że Stefan jest w Nowym Orleanie?
- Klaus co przede mną ukrywasz?- spytała ciekawa.
- Ja? Przecież ja nie mógłbym ukrywać czegokolwiek przed tobą najdroższa- zaśmiałem się.
Caroline tylko przekręciła oczami na wyrażenie „Najdroższa”.
- Damon powiedział mi, że Stefan jest w Nowym Orleanie- powiedziałem po chwili ciszy.
- Co? Jest z Eleną?- spytała.
- Nie ma pojęcia. Nie pytałem- powiedziałem.
- Później do niego zadzwonię. Jak dojedziemy do Rzymu- powiedziała.
- Caroline, kochana postanowiliśmy z Ness i Daviną, że zatrzymamy się w hotelu w Wenecji i dopiero następnego dnia pojedziemy do Rzymu. Co ty na to?
- Mi pasuje. Oczywiście jeśli pokażesz mi Wenecję- powiedziała.
- Oczywiście, że ci ją pokażę. Jak mogłaś w to zwątpić?- zaśmiałem się.
Resztę lotu spędziliśmy w ciszy.

*Oczami Caroline*

Czekałam z Ness, aż Klaus i Davina wybiorą samochody. Postanowiliśmy, że pojedziemy dwoma, bo jak stwierdziła blondynka, gdyby Marcel nas szukał to trudniej będzie nas namierzyć czy coś w tym stylu.
- Jak to jest być czarownicą danego żywiołu?- zapytałam ciekawa odpowiedzi.
- Z jednej strony to super sprawa, ale z drugiej bardzo trudna. Trzeba uważać na każdy czyn, każdą emocję. Negatywne nastawienie w moim przypadku może wywołać powodzie, tsunami- odpowiedziała.
Uśmiechnęłam się do niej. Po chwili Klaus i Davina wrócili.
- Nigdy więcej nie wybieram z nim samochodu!- zaśmiała się Davina.
Klaus przekręcił tylko teatralnie oczami. Ruszyliśmy do samochodów i chwile później byliśmy w drodze do hotelu. Musze przyznać, że Wenecja jest już piękna z okna samochodu, więc nie mogę się doczekać, kiedy Klaus mi ją pokaże. Gdy byliśmy już w hotelu Klaus i Davina poszli do recepcji załatwić pokoje.
Dlaczego to oni zawsze coś załatwiają?
Oczywiście jak na złość pierwotny musiał wziąć pokój z jednym łóżkiem. Ruszyliśmy w stronę pokoi. Weszłam do pomieszczenia i tak samo jak w Londynie oniemiałam z wrażenia. Było idealnie, ale i tak najbardziej wywarł na mnie wrażenie balkon. Był wielki z widokiem na piękne, tętniące życiem miasto.
- To, co idziemy zwiedzać Wenecję?- spytał pierwotny z uśmiechem.
- Oczywiście- odpowiedziałam.

*Oczami Daviny*

- Caroline jest bardzo miłą osobą- stwierdziła Ness, która wylegiwała się na łóżku.
Wzięłyśmy pokój z dwoma łóżkami.
- Spostrzegawcza jesteś- droczyłam się.
- Spadaj. Wcześniej jej nie znałam, więc nie mogłam wiedzieć jaka jest- zaśmiała się razem ze mną. 
- W sumie racja- oznajmiłam- Co czytasz?
- Legendy spisane przez moją babcię- oznajmiła.
- Jeśli są spisane przez twoją babcię to wszystko musi być prawdą- powiedziałam.
- Wiem. Dlatego to czytam. Mogę dowiedzieć się czegoś przydatnego. Na razie nie było nic ciekawego, ale przed chwilą natrafiłam na coś, co się interesująca zaczyna- powiedziała.
- O czym jest?- spytałam ciekawa.
- O kobiecie, która została stworzona, by zabić mężczyznę- powiedziała.
- Masz rację bardzo ciekawe- prychnęłam.
- Ty nie rozumiesz ona się nie urodziła! Potężna czarownica ją wyczarowała- krzyknęła.
- Dobra czytaj tę legendę- powiedziałam zrezygnowana.
- Nie pożałujesz.

Potężna czarownica o imieniu Qetsiyah była zakochana. Jej wybrankiem był także potężny czarodziej - Silas. Ten jednak nie odwzajemniał jej uczuć, lecz gdy odkrył, że wiedźma ma do niego słabość postanowił to wykorzystać do własnych celów. Zaczął udawać miłość do czarownicy i podstępem skłonił ją by wykonała napój, który uczyni ich nieśmiertelnymi, by mogli żyć razem przez całą wieczność. Qetsiyah zrobiła wywar, który Silas wykradł, by podać go sobie i jego ukochanej- Amarze. Czarownica wściekła na mężczyznę rzuciła zaklęcie na Amarę, które polegało na tym, że dziewczyna przez całe swoje nieśmiertelne życie miała czuć ból każdej uśmierconej, nadprzyrodzonej istoty i zamieniła ją w kamień, mówiąc swojemu ukochanemu, że wyrwała jej serce. Silas był zrozpaczony. To jednak nie wystarczyło czarownicy. Stworzyła, więc kobietę. Piękną, idealną w każdym calu. Wykonała także lekarstwo na nieśmiertelność, które dała dziewczynie, którą stworzyła, by ta mogła zabić Silasa. Ten w strachu uciekł i ukrywa się przed kobietą, którą stworzyła czarownica po dzień dzisiejszy. Kobieta stworzona przez Qetsiyah była silna, piękna, w połowie także nieśmiertelna. Nie starzała się, ale mogła być zabita. Jednak nie przez byle kogo. Nie mógł jej zabić żaden mężczyzna. Istniał tylko jeden ród kobiet, które mogłyby zgładzić kobietę. Był to ród, który zapieczętowała przyjaciółka Qetsiyah, więc czarownica była pewna, że jej przyjaciółka nie pokrzyżuje jej planów i nikt z jej rodu nie zabije dziewczyny, którą stworzyła. Dzieło czarownicy jednak nie było w stu procentach tego pewna i po jakiś stu latach zaczęła zabijać każda dziewczynę z rodu przyjaciółki jej stwórcy. Podobno na dzień dzisiejszy żyją tylko trzy kobiety, które mogą ją zgładzić. Matka i dwie córki. Siostry jednak zostały rozdzielone i jedna z nich nigdy nie dowiedziała się o istnieniu drugiej. Starsza z nich musiała uciekać przed kobietą stworzoną przez pierwszą czarownicę. Ukrywa się i czuwa nad swoją młodszą siostrą po dzień dzisiejszy.

Siedziałam jak zahipnotyzowana. Ta historia była naprawdę ciekawa. Ness chyba zauważyła, że mi się spodobała, bo głośno się zaśmiała.
- Mówiłam, że nie pożałujesz.
- Twoja babcia może nie napisała, kim są te trzy kobiety, które mogą ją zabić?- spytałam.
- Tożsamość tych osób zna tylko ta kobieta, która chce je zabić. Nikt inny nie wie jak wyglądają i kim są- odpowiedziała.

*Oczami Caroline*

Nie myliłam się, uważając, że Wenecja jest piękna. Jest cudowna. Dzisiaj poznałam każdy jej zakamarek i dzięki Klausowi mnóstwo ciekawych historii związanych z tym miastem. Wracaliśmy właśnie do hotelu.
- Caroline…- zaczął Klaus- Mogę cię o coś zapytać?
Spojrzałam na niego.
O co mu chodziło?
- Jasne- odpowiedziałam.
- Wczoraj powiedziałaś, że ktoś pożałuje śmierci twojej matki. O kim mówiłaś?
Westchnęłam głośno.
- Zadzwoniłam do Matta i ten powiedział mi o śmierci matki, opowiedział szczegóły, które dowiedział się od kolegi policjanta, który zajmował się zabójstwem mojej matki i stwierdzone, że jej gardło zostało rozszarpane. Tak, jak robią to wampiry, ale to nie wszystko. Doktor Fell, kiedy robiła autopsję dowiedziała się, że w ranie na szyi jest mnóstwo jadu wilkołaczego. Co oznacza, że to wilk ją zamordował, ale jednak nie było pełni, więc musiała to być hybryda. A jedyna żyjąca hybryda oprócz ciebie to…- chciałam skończyć, lecz Klaus wszedł mi w zdanie.
- Tyler- warknął.
- Ale po co on miałby zabijać twoja matkę?- spytał.
- Uwierz mi nie mam pojęcia. Może to zemsta, że już go nie kocham?- zapytałam sama.
- Lockwood pożałuje, że kiedykolwiek się urodził obiecuję ci to Caroline- powiedział zły.
- Nie Klaus! Nie zabijesz go- powiedziałam stanowczo.
Spojrzał na mnie zdziwiony.
- Sama go zabije…


_______________________________________________________________________________________________________
Hej!
Już dziewiętnasty rozdział! Niedługo będzie dwudziesty! :O Jak ten czas szybko leci XD
Było trochę Klaroline ^^ Nie za dużo, ale zawsze coś! XD
Była też jaka-taka scena z braćmi Salvatore XD Lubię ich razem!
Katherine chce się upić! I to przez tą głupią Natalie XD
W sumie to w tym rozdziale (mi) najbardziej podobała się legenda spisana przez babcię Ness ^^
Tak jakoś mi się spodobała XD
I tam-dam-tam… TYLER ZABIŁ MATKĘ CARE! XD A przynajmniej tak myśli nasza blondyneczka XD
I Caroline chce go zabić ;3
No cóż jak myślicie młody Lockwood przeżyje to starcie? :D
Nie no dobra kończę już tą mą przemowę, bo przynudzam XD
Pozdrawiam, życzę weny, świetnych ostatnich dni wakacji ( niestety ostatnich ;( ) i wszystkiego czego sobie zapragniecie! <3

Wasza Caroline xx. 

sobota, 2 sierpnia 2014

Rozdział 18

Dzisiejszej nocy nie spałem. Nie mogłem. Cały czas zastanawiałem się, dlaczego matka Caroline nie żyje. Kto ją zabił? Bałem się też, że Caroline może nie dać rady z tą sytuacją i wyłączy uczucia. Naprawdę się bałem. Nie wyobrażam sobie, żeby ta młoda, roześmiana wampirzyca mogła być bezdusznym potworem bez uczuć. Nie wyobrażam sobie, aby ona była mną.
Tak. Jestem bezdusznym potworem, ale Caroline nim nigdy nie będzie.
Nie pozwolę na to. Nigdy.
Spojrzałem na blondynkę. Spała. Czarny tusz pozostawił smugi na jej twarzy, gdy płakała. Mimo wszystko i tak wyglądała pięknie. Jej głowa znajdowała się na moim torsie, a jej ręka obejmowała mnie w pasie. Wiem, że nie powinienem. Nie w tym momencie, ale strasznie cieszyła mnie bliskość blondynki. Objąłem ją jeszcze mocniej, jakbym bał się, że ucieknie i pogłaskałem ją po głowie. Była dla mnie ważna. Cholernie ważna. Jeszcze do nikogo czegoś takiego nie czułem. Po chwili blondynka zaczęła otwierać swoje piękne oczy.
Spojrzała na mnie. Jej oczy nie wyrażały tego, co zawsze. Teraz widać w nich było smutek, rozpacz… Chwilę na mnie patrzyła, a potem w jej oczach pojawiły się łzy.
- Caroline… Błagam nie płacz- wyszeptałem i pocałowałem ją w głowę.
Młoda wampirzyca wtuliła się we mnie jeszcze bardziej. Ja także objąłem ją solidniej.
- Caroline, posłuchaj mnie. Rozumiem cię. Twoja matka nie żyje, ale musisz się z tym pogodzić i żyć dalej- powiedziałem i cały czas głaskałem ją po włosach.
- Wiem Klaus. Ale to jest trudne. Osoba, z którą spędziłam całe życie została zabita. To nie jest takie łatwe- wyszeptała.
- Musisz być silna Caroline. Dla siebie, dla twojej mamy- oznajmiłem.
Blondynka oderwała się ode mnie i usiadła na łóżku, opierając się o ramę mebla. Zrobiłem tak samo.
- Nie bój się- wyszeptała i pogładziła mój policzek swoją dłonią.
- Czego mam się nie bać?- spytałem, nie rozumiejąc, o co jej chodzi.
- Nie wyłączę swojego człowieczeństwa. Wiem, że mama by tego nie chciała- powiedziała.
Odetchnąłem z ulgą.

*Oczami Caroline*

Widziałam ulgę wymalowaną na jego twarzy. On naprawdę bał się, że wyłączę uczucia?
- Idę się wykąpać- powiedziałam, a Klaus kiwnął głową.
Wzięłam naszykowane wczoraj ubrania i weszłam do łazienki. Spojrzałam w lustro. Moje włosy były roztrzepane w różne kierunki, na twarzy widać było czarne smugi po zaschniętym tuszu do rzęs, opuchnięte, czerwone oczy od płaczu. Wyglądałam jak siedem nieszczęść lub jeszcze gorzej.
Jak Klaus mógł na mnie patrzeć? Przecież wyglądałam okropnie!
W miarę szybko się umyłam, ubrałam się w białą, koronkową sukienkę bez rękawów i beżowe balerinki. Swoje blond loki zostawiłam rozpuszczone. Nałożyłam trochę tuszu, błyszczyk i wyszłam z łazienki. Klaus stał na balkonie bez koszulki. No tak. Ubrudziłam ją wczoraj tuszem, gdy płakałam, wtulając się w niego. Wyszłam na balkon.
- Przepraszam za koszulkę- powiedziałam, nie wiedząc, co mówić.
Pierwotny odwrócił się do mnie i uśmiechnął się do mnie. Odwzajemniłam uśmiech, lecz znacznie trudniej było mi to zrobić.
- Nie szkodzi- powiedział.
Podeszłam do barierki obok hybrydy.
- O której mamy lot?- spytałam.
- Za półtorej godziny- odpowiedział.
- Polubiłam Londyn- oznajmiłam.
- Wrócisz tu jeszcze. Masz całą wieczność- powiedział.
Uśmiechnęłam się lekko.
- Wyglądasz ślicznie Caroline- powiedział i ruszył do łazienki, zostawiając mnie samą na balkonie.

*Oczami Damona*

- Opowiedz mi coś o tej Blondie- powiedział gość Mikaelsonów, który jak na złość musiał się ze mną wybrać do baru.
- Po pierwsze ona ma imię: Caroline, a po drugie tylko ja mogę mówić do niej „Blondie”- syknąłem.
- Pasuje do niej to przezwisko. Pewnie jest głupią, tępą blondynką.
- Caroline nie jest głupią blondynką- warknąłem.
Boże! Denerwowała mnie ta kobieta. Była gorsza od Katherine!
- Natalie- usłyszałem głos Elijah.
Błagam zabierz tę kobietę ode mnie!
- Elijah- uśmiechnęła się sztucznie.
- Możemy porozmawiać?- spytał.
Tak, tak, tak! Porozmawiajcie sobie jak za starych czasów, a mnie zostawcie z moim przyjacielem- alkoholem!
- Oczywiście- odpowiedziała.
Przekręciłem teatralnie oczami. Zachowywała się gorzej niż te wszystkie laski, którym się podobam.
Może i ta cała Natalie jest ładna i seksowna, ale jest strasznie denerwująca. No i co chwilę obraża moją Blondie. Z tego, co mi opowiedział Elijah to Klaus był w niej zakochany i ona to wykorzystała. Historia skończyła się tragicznie i nasz drogi Niklaus zabił dziewczynę. Dlatego Elijah był taki zszokowany, gdy ją zobaczył. Ona mu tylko powiedziała, że nie tak łatwo ją zabić. A potem oznajmiła, że musi porozmawiać z Klausem. Może jednak zrozumiała swój błąd i zrozumiała, że go kocha? Jeśli tak to za późno. On ma Caroline. Swoja drogą to im kibicuję. Zawsze im kibicowałem. Z dwojga złego Klaus jest lepszy od tej wywłoki- Tylera.
Natalie i Elijah poszli, a ja zostałem sam z butelką Whisky. Postanowiłem przejść się z moja nową, tymczasową przyjaciółką na spacer po Nowym Orleanie. Szedłem zatłoczonymi ulicami i popijałem z butelki. Z mojej przygody z alkoholem wyrwał mnie znajomy głos.
- Damon?
Odwróciłem się, a przed moimi oczami pojawiła się ostania osoba na tej planecie, którą chciałbym widzieć w tej chwili.
- Stefan, braciszku! Jak tam Twoja podróż?

*Oczami Marcela*

- Więc mówisz, że jesteś sobowtórem Katherine Pierce?- spytałem się dziewczyny, podając jej szklankę z krwią.
- Tak. Niestety. Nienawidzę jej. Zniszczyła mi życie. Jest to drugi potwór w moim w życiu, którego spotkałam- odpowiedziała.
- Kto był pierwszym?- zapytałem ciekawy.
- Niklaus Mikaelson- odpowiedziała bez zastanowienia.
- Znasz Klausa?- byłem zdziwiony.
- Na moje nieszczęście tak- odpowiedziała.
- Co ci zrobił?- spytałem ciekawy.
Może zyskam pomocników w wojnie z nim?
- Zabił moją ciotkę i mnie do rytuału, dzięki któremu włączył swoją wilkołaczą stronę. Jednak mój ojciec dzięki czarom zrobił tak, że powróciłam do życia- jako człowiek. Później zabrał mojego chłopaka ze sobą, gdzie zrobił z niego ponownie Rozpruwacza, zamienił mojego przyjaciela w hybrydę, gdy dowiedział się, że żyje zrobił ze mnie „bank krwi”, ponieważ dzięki niej mógł tworzyć swoje marionetki… Mam wymieniać dalej? Dużo tego jest- oznajmiła.
- Tyle mi wystarczy, by stwierdzić, że go nienawidzisz. I twój chłopak również- powiedziałem.
- Każdy go nienawidzi.
- Mam dla ciebie propozycję Eleno- powiedziałem.
- Jaką?
- Pomożesz mi w wojnie z Klausem?

*Oczami Caroline*

Wymeldowaliśmy się właśnie z hotelu. Po chwili do recepcji przyszła Davina. Miała na sobie sukienkę w kwiatki i dżinsówkę. Włosy zostawiła rozpuszczone. Wymeldowała się ze swojego pokoju i szybko do mnie podbiegła. Mocno mnie przytuliła.
- Tak mi przykro Caroline- powiedziała.
- Dziękuję- odpowiedziałam i ją przytuliłam.
- Powiedzieć Ness?- spytała.
- A mogłabyś nie mówić?- zapytałam niepewnie.
- Oczywiście- odpowiedziała z uśmiechem.
- Dziękuję- wyszeptałam, a Daviny po chwili już nie było, bo zobaczyła, że Ness przyszła.
- Gniewasz się, że jej powiedziałem?- spytał Klaus, który nagle pojawił się naprzeciwko mnie.
- Nie- uśmiechnęłam się lekko- Zrobiłeś mi przysługę.
Pierwotny spojrzał na mnie pytająco.
- Sama nie wiedziałabym jak to powiedzieć. Byłabym też bardzo wdzięczna gdybyś powiadomił też o tym Damona i resztę, a teraz chodź, bo spóźnimy się na lot- powiedziałam i pociągnęłam go za rękę, by poszedł ze mną.

*Oczami Elijah*

- Po co wróciłaś Natalie? I jaki cudem? Niklaus wyrwał ci serce na moich oczach- spytałem.
- Elijah naprawdę myślisz, że tak łatwo mnie zabić? Zdradzę ci w sekrecie, że nie może mnie zabić żaden mężczyzna. Mogę zginąć tylko z ręki kobiety, ale to nie może być byle jaka kobieta. Jest jeden ród, który może mnie zabić. Zostały mi tylko dwie. Resztę zabiłam. Jedna z żywych ucieka przede mną, a drugiej jeszcze nie znalazłam. A wróciłam, tak jak już mówiłam, by powiedzieć o czymś Niklausowi- powiedziała.
- Ale co?- zapytałem.
- Zadajesz dużo pytań Elijah… To, co chce powiedzieć powiem tylko i wyłącznie Klausowi. W cztery oczy- odpowiedziała.
- Co się z tobą działo przez ten cały czas?- spytałem.
- Tropiłam osoby, które mogą mnie zabić- odpowiedziała.

*Oczami Damona*

- Co tutaj robisz?- spytał mój brat, wyraźnie zadowolony moim widokiem.
- To ja powinienem zadać to pytanie tobie- powiedziałem, upijając spory łyk z butelki.
- Przyjechałem tu z Eleną. Nowy Orlean był naszym kolejnym punktem w podróży- odpowiedział.
- Cudownie- rzuciłem z sarkazmem i znowu się napiłem.
- A teraz może powiesz mi co tutaj robisz?- spytał ponownie mój brat.
Zapomniałem już jaki potrafi być uparty.
- Uratowałem damę z opałów, a teraz przesiaduje u wdzięcznych mi jej kompanów- odpowiedziałem i ponownie wypiłem trochę zawartości z butelki.
- Zapomniałem, że masz takie poczucie humoru- rzucił kąśliwie mój braciszek.
Od kiedy on taki jest? Pewnie ta zołza Elena go tak zmieniła. Jak ja mogłem się w niej zakochać. Byłem głupi.
- Za to ty go nie masz wcale- odgryzłem się i chciałem się ponownie napić, ale przerwał mi dzwoniący telefon.
Jeśli to Katherine, zabije ją.
Wyjąłem telefon z kieszeni. Pierce ma szczęście. Dzwonił Klaus.
- Kto dzwoni?- spytał mój brat.
- Bratnia dusza damy, którą uratowałem- odpowiedziałem i odebrałem telefon.
- Witaj nie mam teraz zbytnio czasu, mój braciszek się pojawił. Ale jeśli chcesz mnie zaprosić na ślub twój i pewnej blondynki to gadaj- powiedziałem szybko.
- Jesteś skończonym kretynem, wiesz o tym?- spytał.
- Ktoś już o tym wspominał. Jeśli się nie mylę to byłeś ty- odpowiedziałem.
- Dobra to teraz nie jest ważne. Musze ci coś powiedzieć- oznajmił.
- No dawaj. Jestem gotowy na wszystko. Nawet na to, że nasza blondynka cię pokochała- powiedziałem.
- Jej matka nie żyje debilu- syknął.
Że co? Liz nie żyje?
- Co?- spytałem zaskoczony.
- To co słyszysz. Wczoraj Caroline chciała do niej zadzwonić, ale nie odbierała, więc zadzwoniła do tego rozgrywającego, a ten powiedział, że jej matka została zamordowana- oznajmił.
- Kto ją zabił?- spytałem.
- Nie mam pojęcia. Ale Caroline wie, bo mówiła, że ktoś tego pożałuje. Teraz śpi, więc jej nie zapytam- wyjaśnił.
- Ale jeśli będziesz wiedział cokolwiek to do mnie zadzwoń- powiedziałem.
- Jasne. Poczekaj czy ty powiedziałeś, że Stefan jest w Nowym Orleanie?- spytał.
- Tak. Przerwał mi spotkanie z butelką alkoholu- odpowiedziałem.
- Pozdrów, dawnego Rozpruwacza- powiedział i się rozłączył.
- O co chodzi? Kto nie żyje?- spytał mój brat.
- Szeryf Forbes została zamordowana- oznajmiłem, do końca jeszcze w to nie wierząc.
- Mama Caroline?- spytał- Muszę zadzwonić do Care. A co jeśli ona wyłączy uczucia?
- Nie dzwoń do niej. Ona teraz śpi- powiedziałem.
- Skąd wiesz?- spytał.

- Długa historia. Trzeba dokupić dwie butelki jeśli chcesz tego słuchać.

_______________________________________________________________________________________________________________
Hej!
Przepraszam za kolejną przerwę, ale wena ponownie mnie opuściła ;(
Teraz wyjeżdżam na tydzień, więc też nic dodam na blogi :(
Jak się Wam podobał rozdział? 
Mam dla Was wiadmość: 
Poszukeje chetnych bloggerek do współpracy na blogu "Eyes don't lie". Jeśli ktoś byłby zainteresowany proszę napisać do mnie: 
kara21@onet.pl
Pozdrawiam, życzę pomysłów, miłego miesiaca wakacji, świetnej pogody i wszytskiego czego sobie zapragniecie <33
Caroline xx.