środa, 16 kwietnia 2014

Rozdział 13

Wtuliłam się jeszcze bardziej w poduszkę. Była to naprawdę miękka, miła w dotyku, wygodna, pięknie pachnąca poduszka. Usłyszałam cichy śmiech. Zignorowałam to. Pewnie Klaus naśmiewa się ze mnie i z moich pięknych min, kiedy śpię. Wtuliłam się w poduszkę jeszcze bardziej, tym samym słysząc coraz to głośniejszy chichot pierwotnego. Miałam to gdzieś. Chciałam się wyspać. Nic więcej mnie w tej chwili nie obchodziło. Nie interesował mnie Klaus, wiedźmy, Marcel i cała reszta. Najważniejsze było to, żeby mieć cały czas zamknięte oczy i nie wracać do rzeczywistości.
- Kochana nie żeby mi przeszkadzało, to, że za każdym razem wtulasz się we mnie jeszcze bardziej, ale musimy już wstawać, jeśli chcesz zobaczyć wszystko co mam zamiar ci pokazać- usłyszałam. Zaraz! Co?! Wtulasz się we mnie?! O co mu chodzi? Otworzyłam oczy i dopiero teraz zdałam sobie sprawę co miał na myśli hybryda. Okazało się, że moją bardzo wygodną poduszką był tors pierwotnego. Spojrzałam na niego. Był uśmiechnięty. Szczerze jeszcze nigdy nie widziałam go tak wesołego. Powoli zaczęłam podnosić się do pozycji siedzącej. Gdy oparłam się o łóżko, przeciagnełam rękami. Zawsze tak robię, gdy wstaję. Przyzwyczajenie. Ponownie mój wzrok skierował się w stronę Klausa. Patrzył na mnie. Uśmiechnęłam się lekko. Po chwili wstał z łóżka i podszedł do walizki. Wziął jakieś rzeczy i skierował się do łazienki. 
- Idę wziąć prysznic- oznajmił- Oczywiście jesteś mile widziana- dodał i z chytrym uśmieszkiem wszedł do łazienki. Dupek! Nagle zaczęłam odczuwać głód. Nie dobrze... To było najgorsze w byciu wampirem. Odczuwasz cholerny głód, podczas, którego masz ochotę rozszarpać gardło każdemu człowiekowi. Nauczyłam się nad nim panować, ale tylko po części. Nigdy nie da się zapanować nad nim w całości. Zwalczam go pijąc krew z woreczka, zamiast krew z żyły. Tym samym nie krzywdzę ludzi. Sama byłam krzywdzona przez wampira, jak jeszcze byłam człowiekiem. Ale to opowieść na inny dzień. Nawet nie wiem, kiedy ze zdenerwowania zaczęłam przygryzać dolną wargę. Zauważyłam to dopiero, gdy posaczyła się z niej niewielka ilość krwi. To wcale nie pomagało w powstrzymaniu głodu. 
- Krew jest w lodówce- usłyszałam głos hybrydy. Odwróciłam głowę w jego strone. 
- Poczekaj, ale skąd...- zaczełam.
- Skąd jest krew czy skąd wiedziałem, że jesteś głodna?- zapytał.

"Inaczej się wtedy zachowujesz i przygryzasz wargę"
- Oba- powiedziałam szybko.
- Krew jest ze szpitala. Kiedy wczoraj się kąpałaś, poszedłem po nią. A to, ze jesteś głodna mozna łatwo zauważyć. Inaczej sie wtedy zachowujesz i przygryzasz wargę.
- Dziękuje- mruknełam i poszłam do kuchni po woreczek życiodajnego płynu. Wyjełam z lodówki dwie porcje. Znikły w mgnieniu oka. Gdy głód zanikł wparowałam do łazienki. Po jakiś trzydziestu minutach byłam juz gotowa do zwiedzania Londynu. Wyszliśmy z hotelu. Okazało się, ze Davina zostaje w pokoju, ponieważ ma zamiar spróbować skontaktować się z Ness. Chodziliśmy po pięknych ulicach Londynu. Tu było naprawde pięknie. Jak uda nam się zabić Marcela i będę wolna, to tu wrócę. Tak, napewno tu wrócę. Jak się okazało Klaus był świetnym przewodnikiem. Przy prawie każdym miejscu opowiadał mi historie, o których zwykli przewodnicy, nawet nie mająją pojęcia. Aktualnie siedzieliśmy w kawiarnii, piliśmy kawę i rozmawialiśmy o wszytskim, co tylko nam przyszło do głowy. Szczerze to nigdy nie pomyślałabym, że mogę się tak świetnie bawić w towarzystwie pierwotnego. Nasza rozmowę przerwał telefon Klausa. Odebrał, ale po chwili odłożył słuchawkę od ucha i skierował w moją stronę.
- Do ciebie- powiedział, a ja zdziwiona złapałam za słuchawkę. 
- Halo?- zapytałam niepewnie.
- Siema Blondie! Jak tam w Londynie?- usłyszłam głos, który dobrze znałam.
- Damon- przywitałam się radosnie. W tym samym czasie wyszliśmy z Klausem z kawiarnii i pierwotny postanowił zostawić mnie samą, bym mogła swobodnie pogadac z Damonem. Domyslałam się, że on w tym czasie pójdzie się pożywić. 
- Haloo... Blondie jesteś tam?- zapytał Damon.
- Tak, jestem. Trochę się zamysliłam- odpowiedziałam.
- A o czym, a raczej o kim ty tak intensywnie myślisz? Czyzby nasza ukochana hybryda tak bardzo namieszała ci w głowie?
- Damon... Zamknij się lepiej- zaśmialam sie. 
- Oj dobra Blondie. Już przestaje- poinformował mnie.
- Bardzo dobrze. A jak tam u ciebie? Jak tam Elijah i Katherine?- zapytałam zainteresowana. 
- U mnie jak zawsze. Spanie, picie krwi, picie alkoholu, kłótnie z Katherine. Choć teraz jest ich coraz mniej. I to jest bardzo nie w porzadku. U Elijah też po staremu. Cały czas chodzi w garniturze. Ale powiec ty mi, po co chodzić w normalny dzień w garniturze? Rozumiem moze uważa ze wyglada w nim bardziej męsko, ale nadal nie widze w tym sensu. A u Katherine... Zaraz, co cie interesuje Katherine. A no tak! Zapomniałem. Nasz sobowtór cos mi tam mówił, ze się zaczęłyście przyjaźnić. Wiec u naszego sobowtorka takze wszytsko po staremu. Jest jej troche nudno, bo i ty i Davina wyjechałyście i nie ma z kim pogadac, bo oczywiscie ze mna sie tylko kłóci, a Elijah praktycznie nie ma w domu. I wiesz co? Ostatnio twój ukochany wampirek pytał o ciebie. Jak mu tam było? A no tak, Marcel. Pytał sie gdzie aktualnie jestescie i takie tam, ale ja mu nic nie powiedziałem zeby nie było- wyjaśnił mi Damon.
- A i nie uwierzysz kto sie do mnie odezwał- dodał po chwili.
- No dawaj kto?- zapytałam rozbawiona. Nigdy jeszcze tak z nim nie rozmawiałam przez telefon.
- Mój kochany braciszek. Stefan- poinformował mnie.
- Stefan? Serio?- zapytałam zdziwiona. Z tego co słyszałam, to Damon nie miał z nim przez ostatni czas kontaktu.
- Tak. Zadzwonił do mnie i opowiedział mi jak to jest podróżowac po świecie ze swoją miłościa życia i takie tam, ale ja ci nie bede tego opowiadać, bo ty sama wiesz jak to jest- zaczał.
- Damon! Zamknij sie!- zaśmiałam się. On sobie nigdy nie odpuści. 
- Dobra Blondie juz jestem cicho- zaśmiał się. 
- Dobra Caroline ja musze już kończyć bo Katherine coś wrzeszczy i zaraz rozniesie dom, a tego bym nie chciał, bo Klaus własnoręcznie by mnie zabił. Miłego czasu spędzonego z naszym kochanym pierwotnym- zaśmial się ponownie Damon.
- Dobra. Cześć Damon- pozegnalam się i rozłączyłam. Teraz miałam dość duży problem. Musiałam znaleźć pierwotnego. Wytęzyłam swój wampirzy słuch i usłyszłam cichy pisk. Ruszyłam w tą stronę. Po chwili byłam na miejscu i zastałam Klausa karmiącego się na jakiejś dziewczynie. Wiedziałam, że jak zaraz nie zareaguje to ona zginie. W wampirzym tempie podbiegłam do nich i odepchnełam pierwotnego od dziewczyny. 
- Co do...- zaczął gniewnie, ale kiedy mnie zobaczył, złość go opuściła.
- Caroline, co tu robisz? Czyżbysz chciała się do mnie przyłączyć- zapytał rozbawiony. Prawie zabił niewinnego człowieka, a on się śmieje. A no tak... To jest wielki Klaus Mikaelson. Dla niego jeden człowiek w tą czy w tą... Co za różnica... Przecież to tylko pożywienie. Nic znacząca rzecz. 
- Prawie ją zabiłeś?!- wybuchłam- A ty sie śmiejesz?! Tak to jest naprawdę zabawne Klaus!
- Caroline. Taka jest nasza natuta. Musimy zabijać ludzi, aby miec pożywienie- wyjasnił.
- Wcale nie! Mozemy się na nich żywić, mozemy też żywić sie krwią z torebki i krwią zwierzecą, ale nikt ci nie każe zabijać!- krzyczałam. 
- Caroline...- zaczął.
"Zapomnisz o wszystkim, co się tutaj wydarzyło"
- Nie! Ten temat jest już skończony- powiedziałam głosem niecierpiącym sprzeciwu. Podeszłam do ledwo żywej, przerażonej dziewczyny i wgryzłam się w swój nadgarstek, tym samym powodując, że poleciała z niego krew. Podłożyłam go dziewczynie do ust, tak, ze byłam pewna, że krew wleje jej się do gardła. Krew wampira leczy ludzi. Gdy wszytskie rany na jej ciele znikneły, podeszłam jeszcze blizej niej i ją zahipnotyzowałam.
- Zapomnisz o wszytskim co sie tutaj wydarzyło. Wrócisz szybko do domu i na następny raz nie będziesz chodziła po takich uliczkach- powiedziałam, a dziewczyna ruszyła do domu. Odwrociłam się w stronę Klausa, który cały czas stał za mną i przyglądał się całej tej scenie. Szybko ruszyłam przed siebie, tym samym mijając go bez słowa. Klaus jak na zawołanie pobiegl za mną. Już po chwili szliśmy obok siebie. 
- Caroline... Nie bądź zła. Trochę mnie poniosło- powiedział pierwotny.
- Trochę?! O mało jej nie zabileś?!- chciałam wrzasnąć najgłośniej jak tylko potrafiłam, ale wiedziałam, że nie mogę.
"Nie bądź zła. Trochę mnie poniosło" 
Było tu za dużo ludzi.
- Kochana w porównaniu do ciebie mi nie zależy na ludzkim życiu, więc dla mnie jedna ludzka śmierc nic nie znaczy- oznajmił.
- Ale dla mnie tak. Proszę cię obiecaj mi, że dopóki spędzam z tobą czas nie zabijesz żadnego niewinnego człowieka- poprosiłam.
- Caroline...- zaczał pierowtny.
- Klaus obiecaj mi to- złapałam jego dłonie w swoje i spojrzałam w jego oczy.
- Dobrze- mruknał. Nie wierzyłam. Klaus Mikaelson obiecaj mi że nie bedzie krzywdził ludzi, dopóki spędzam z nim czas. Z radości mocno go prztuliłam. Klaus po chwili odwzajemnił uścisk. Gdy oderwaliśmy się od siebie pierwotny był uśmiechnęiety.
- Czyli, że już nie jesteś zła?- zapytał niepewnie hybryda.
- Nie- odpowiedziałam wesoła. Dopiero teraz zauważyłam, że powili się ściemniło. Klaus chyba też to zauważył po złapał mnie za rękę i zacząłl gdzieś prowadzić. 
- Gdzie idziemy?- zapytałam.
- Kochana nie można być w Londynie i nie pójść na London Eye- powiedział. Uśmiechnełam się jeszcze bardziej na te słowa. Od dziecka marzyłam żeby kiedykolwiek pójść na London Eye. Wyobrażałam sobie jaki jest piękny widok. Po chwili byliśmy już na miejscu. Weszlismy do komory, w której nikogo nie było. Po chwili koło zaczeło kierowac się w górę. Podeszłam blizej szyby by podziwiać piękne widoki. Opowieści o wspaniałych widokach wcale nie były bujdą. Tu było po prostu cudownie.
- Caroline mogę cię o coś spytać?- zapytał niepewnie pierwotny.
- Jasne- odpowiedziałam wciąż zafascynowana widokami. 
- Dlaczego tak bardzo nie cierpisz krzywdzić ludzi?- zapytał.
- Bo po prstu nie lubie- odpowiedziałam, próbując wymigać się od prawdziwej odpowiedzi. 
- Nic nie dzieje się bez przyczyny Caroline- stwierdził.
- Wiem jak to jest być krzywdzonym- odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
- Co?- zapytał zdziwiony pierwotny.
- Jak jeszcze byłam człowiekiem byłam wykorzystywana i manipulowana przez wampira- oznajmiłam.
- Przez jakiego wampira Caroline?- zapytał groźnym głosem.
- To nie jest ważne- mruknęłam szybko.
- Jak nie jest ważne? Caroline czy ty siebie słyszysz?
- Powiem ci kto to był pod jednym warunkiem- powiedziałam.
- Jakim?
- Obiecasz, że nie skrzywdzisz tego wampira. 
- Kochana nie mogę ci tego obiecać. Ten ktos powinien ponieść karę za to co ci zrobił.
- Albo mi to obiecasz, albo mozesz sobie tylko pomażyć o tym, że ci powiem.
- Dobrze obiecuję.
- Dobrze. Więc... To był Damon.
- Damon Salvatore?!
- Tak.
- Przykro mi Caroline, ale nie będę w stanie dotrzymać danej ci obietnicy- powiedział wściekły. Spojrzałam na niego błagalnym wzrokiem. Wiedziałam, że jeśli zaraz nie załagodze jakoś sytuacji, mój przyjaciel ma ostro przejebane...



piątek, 4 kwietnia 2014

Rozdział 12

*Oczami Caroline*
Weszłam do sypialni mojej i Klausa. Gdy przekroczyłam próg pomieszczenia, ujrzałam pierwotnego pakującego walizkę. Za jakieś trzy godziny miałam wylecieć do Londynu. Z Klausem. W innych okolicznościach nie miałabym nic przeciwko, ale on mi wyznał miłość! Z jednej strony nie powinnam być zdziwiona tym wyznaniem, ponieważ przeczytałam w jego pamiętniku, że darzy mnie tym uczuciem, ale z drugiej strony... Między słowami pisanymi na kartce, a słowami wypowiedzianymi prosto w oczy jest duża różnica. Najgorsze było jednak to, że moje uczucia względem hybrydą są zmienne. Czasami go nienawidzę, ale częściej zdaje mi się przyłapać siebie na szukaniu w Klausie dobra. Chciałabym go usprawiedliwić z tych wszystkich okropnych rzeczy, które zrobił. Tylko nie mam najmniejszego pojęcia dlaczego? Moze dlatego, że czuję do niego to samo co on do mnie? Caroline poczekaj... Czy ty właśnie przyznałaś przed samą sobą, że kochasz Klausa? Nie... Na pewno nie... Pewnie potrzebuję krwi i moja głowa płata mi figle... A co jeśli nie? Co jeśli ty naprawdę go kochasz Caroline? Stałam tak, patrząc na pierwotnego pakującego walizki, a jednocześnie gryząc się ze swoimi myślami. Hybryda chyba wyczuł moją obecność i odwrócił się do mnie z uśmiechem na twarzy.
-Gotowa?- spytał cały czas mi się przyglądajac. Spojrzałam na jego twarz. Chyba dopiero zdałam sobie sprawę jaki Klaus jest przystojny. Znaczy od zawsze wiedziałam, ze jest seksowny... Nawet bardzo... Ale chyba dopiero teraz zdałam sobie sprawę jak bardzo on jest przystojny. 
- Tak- wydukałam, patrząc w jego oczy. Znów pogrążyłam się w myślach, dotyczących moich uczuć względem pierwotnego. 
- Coś się stało?- zapytał zaniepokojony. Troska u Klausa? Rzadko spotykana, ale... To uczucie, które czuję, gdy hybryda się o mnie troszczy lub boi jest nie do opisania. 
- Co? Nie. Dlaczego miałoby się coś stać?- nie potrafiłam poprawnie złożyć zdania. Caroline, co się z tobą dzieje? Nigdy się tak nie zachowywałam. Chyba, że byłam zakochana... Zaraz Caroline. Czy ty znowu przyznałaś, że kochasz tego psychopatę? Tym razem to nie może być przypadek! Nie, po prostu skojarzyłam sobie mój stan, z moim zachowaniem, kiedy byłam zakochana w Tylerze. Ja na pewno nie kocham Klausa. Prawda, Caroline? Nie kochasz go? No błagam cię! Przez cały czas powtarzałeś mi, że nic do niego nie czuję. A teraz? Zamilkłeś? Gdyby ktoś, słyszał moją "wymianę zdań" między myślami, pewnie uznałby mnie za chorą psychicznie. Nie dziwiłabym się tej osobie. W końcu kłócę się ze swoich głosem rozsądku o to, że nie kocham pierwotnej hybrydy, o imieniu Klaus.
- Jesteś taka nieobecna- powiedział i skupił wzrok na mojej twarzy. Cały czas byłam pogrążoną w "kłótni" między- jak się nie dawno dowiedziałam, głosem rozsądku, a głosem serca.
- Halo- Klaus zaczął machać rękami przed moimi oczami. Kiedy on znalazł się tak blisko mnie?- Ziemia do Caroline...- Odtrąciłam swoje myśli na bok. Hybryda stała przede mną i patrzyła na mnie czułym wzrokiem, oczekując odpowiedzi. Tylko o czym on gadał?
- Co?- zapytałam.
- Właśnie o tym mówię- powiedział i pokazał na mnie ręką- Jesteś bardzo zamyślona, nieobecna. Czy coś się stało, Caroline?
- Tak. To znaczy nie!- nie potrafiłam wybrać. Z jednej strony nic poważnego się nie stało, ale z drugiej... Uświadomiłam sobie, że kocham Klausa! To jest coś ważnego. Tylko czy mu o tym powiedzieć?
- Zdecydowałaś się już?- spytał rozbawiony pierwotny.
- Tak- powiedziałam stanowczo. Postanowiłam. Jebać głos rozsądku, który karze mi siedzieć cicho. Powiem Klausowi co do niego czuję. Teraz. W tej chwili. Wciągnęłam głęboko powietrze. 
- Klaus ja ci muszę coś powiedzieć- zaczęłam.
- Słucham- powiedział.
- Twoje wyznanie. Tam nad wodospadem- Klaus spojrzał na mnie zaciekawiony- Dało mi dużo do myślenia. Po tym co mi powiedziałeś, doszłam do jednego wniosku.
- Jakiego?- spytała nieśmiało hybryda.
- Kocham Cię Klaus- oznajmiłam. 
- Co?- spytał bardzo zdziwiony pierwotny.
- Kocham Cię! Zawsze cię kochałam, ale dopiero teraz zdałam sobie z tego sprawę! Nie wiem czy to co czuję jest dobre czy złe, ale mam to gdzieś! Kocham cie i wreszcie to zrozumiałam- chciałam coś jeszcze powiedzieć, ale hybryda przerwała mi moją wypowiedź pocałunkiem. W chwili kiedy jego wargi musnęły moje, poczułam dziwne uczucie przechodzące przez całe moje ciało. Od razu pogłębiłam pocałunek. Pierwotny całował cudownie. W końcu czego innego można było się spodziewać po tysiącletnim doświadczeniu? Zarzuciłam moje ręce na jego szyję, tym samym przyciagając go bliżej siebie. Dłonie Klausa badały moje plecy, włosy. Po chwili pierwotny przerwał pocałunek. Spojrzał mi w oczy, pogładził po policzku i uśmiechnął się szeroko.
- Nawet nie wiesz ile razy o tym marzyłem- wyznał i znów mnie pocałował. Złapał mnie w talii, przyciagając tak blisko siebie, jak tylko się dało. Chciałam żeby ta chwila trwała wiecznie. W wampirzym tempie znalazliśmy się na łóżku. Klaus delikatnie mnie na nim położyć, ciągle całując. Oparł się łokciami na łóżku, tak żeby mnie nie przygnieść swoim ciałem. Jego starania wyszły na marne. Po chwili złapałam do za kark przyciagając do siebie. Klaus oderwał się od moich ust i zaczął całować moją szyję. W nadnaturalnym tempie zmieniłam nasze pozycje, tak, że teraz ja siedziałam na pierwotnym. 
- I co teraz ze mną zrobisz, panno Forbes?- zapytał śmiejąc się. 
- Domyśl się- powiedziałam składając na jego ustach delikatny pocałunek. Hybryda uśmiechnęła się szeroko i przyciągnęła mnie do siebie. Zaczął mnie zachłannie całować. Odwzajemniłam każdy pocałunek...
- Proszę zapiąć pasy. Zaraz lądujemy- usłyszałam głośny głos. Otworzyłam szeroko oczy. Znajdowałam się w samolocie. Czyli to wszystko mi się śniło? Caroline?! Jak mogłaś śnić o Klausie i sobie w takiej sytuacji. Właśnie Klaus. Odwróciłam swoją głowę w bok. Pierwotny siedział obok mnie i coś rysował. 
- Obudziłaś się- stwierdził, nie odrywając się od szkicowania.
- Ile spałam?- spytałam.
- Praktycznie cały lot- oznajmił. Co? Przez prawie trzy godziny śniłam o Klausie?
- Zapnij pasy, Caroline- powiedział z uśmiechem na twarzy. Przekręciłam tylko teatralnie oczami. Po jakiś dziesięciu minutach, siedziałam z Daviną na lotnisku i czekałyśmy na to aż Klaus wypożyczy jakiś samochód.
- Jak długo znasz Ness?- zaczęłam rozmowę.
- Z jakieś dwa lata- oznajmiła- Teraz moje pytanie.
- Słucham cię.
- Jak długo znasz Klausa. 
- Z jakiś rok na pewno będzie- powiedziałam. 
Po chwili przyszedł Klaus, wziął nasze walizki i zaprowadził do auta. Było to czarne auto. I z pewnością drogie auto...
- Klaus zapłaciłeś za to?- zapytałam. Pierwotny uśmiechnął się szeroko.
- Oczywiście, że nie kochana. W końcu od czego jest siła perswazji- powiedział z udawaną dumą. 
Davina usiadła z tyłu, ja na przodzie, a Klaus od strony kierowcy. Droga minęła nam w ciszy. Postanowiliśmy zatrzymać się w hotelu, ponieważ Ness mieszka w jakiejś wiosce oddalonej od Londynu jakieś kilkadziesiat kilometrów. Klaus postanowił, że zatrzymamy się w jego ulubionym hotelu. Budynek był wielki i piękny. Okna w pokojach były duże, i przy każdym pomieszczeniu był balkon pełny pięknych, kolorowych kwiatów. Gdy weszliśmy do budynku Klaus skierował się w stronę recepcji. Oczywiście, jak można by się tego spodziewać zahipnotyzował recepcjonistkę i wziął największe apartamenty. Davina miała swój, a ja i Klaus mieliśmy wspólny. To oznacza spanie z pierwotnym w jednym łóżku. Niedobrze. Po tym co mi się dzisiaj śniło, boję się przesiadywać z nim w jednym pomieszczeniu, a co dopiero spać w jednym łóżku. Nie boję się Klausa. Boję się siebie i tego co mój mózg może wymyślić tym razem. Ruszyliśmy w stronę pokoi. Gdy weszłam do środka, wstrzymałam powietrze. Tu było pięknie. Po przekroczeniu progu widać było duży salon. Po prawej stronie była kuchnia, a po lewej sypialnia i łazienka. Oczywiście wszystko było ogromnych rozmiarów. Postawiłam swoją walizkę i ruszyłam na balkon. Widok byl olśniewający. Widać było cały Londyn. 
- Podoba ci się?- spytał Klaus, cały czas uważnie mnie obserwując.
- Tu jest pięknie- powiedziałam bez zastanowienia. 
- Dlatego to właśnie jest mój ulubiony pokój, w tym hotelu- oznajmił i stanął tuż obok mnie.
- Ile razy byłeś w Londynie?- zapytałam, spoglądając na hybrydę.
- Dużo- powiedział- Czasami w interesach, a czasami po prostu aby zwiedzić Londyn.
- Fajnie jest tak podróżować po świecie- stwierdziłam.
- Wiesz... Moja propozycja z balu jest nadal aktualna- oznajmił. 
Ach tak. Pamiętny bal u pierwotnych, na który zaprosił mnie Klaus i, na którym zaoferował, że zabierze mnie gdziekolwiek chce. Zaraz jakie on wtedy miasta wymienił, jako przykład? A tak... Rzym, Paryż, Tokio... Nigdy tego nikomu nie przyznałam, ale bardzo dobrze bawiłam się na tym balu, który praktycznie cały spędziłam z hybrydą. 
- Powinniśmy odpocząć. Jutro czeka nas długie zwiedzanie miasta- poinformował mnie..
- Zaraz... Co? Będziemy zwiedzać miasto?- zapytałam zaskoczona.
- Oczywiście, że tak. Nigdy bym sobie nie darował, gdybym cię nie oprowadził po tym pięknym miejscu- wskazał ręką na miasto. Uśmiechnęłam się do niego. Kiedy weszłam z powrotem do pokoju, od razu dopadłam walizki, wyjęłam z niej kosmetyczkę, pidżamę i ruszyłam w stronę łazienki. Po jakiś czterdziestu minutach wyszłam z łazienki i rzuciłam się na łóżko. Gdy Klaus zauważył, że wyszłam z łazienki, wziął potrzebne mu rzeczy z walizki i wszedł do pomieszczenia, z którego ja przed chwilą wyszłam. Gdy pierwotny wyszedł z łazienki położył się obok mnie. Chwilę na niego patrzyłam. 
- Co dzisiaj rysowałeś w samolocie?- zapytałam. Klaus przekręcił się na bok, tak, że teraz patrzył mi prosto w oczy. 
- Ciebie- odpowiedział na moje pytanie.
- Mnie?- spytałam.
- Tak ciebie- powiedział z uśmiechem na twarzy- Kiedy spałaś.
- Kiedy spałam?! Gorszego momentu nie mogłeś wybrać. Pewnie się wierciłam, miałam dziwne miny...- Klaus zaczął się śmiać.
- Wcale nie... Wyglądałaś pięknie- oznajmił i włożył mi kosmyk moich blond loków za ucho.
- Na pewno- śmiałam się- Ściemniasz. 
- Caroline nie ściemniam- zaczął się śmiać razem ze mną.
- Dobra ja Idę spać- oznajmiłam i zgasiłam lampkę, która stała na szafce obok mojego łóżka. 
- Dobranoc Klaus- powiedziałam.
- Dobranoc Caroline- odpowiedział Klaus.
Zamknęłam oczy i czekałam na sen. O dziwo, zaszczycił mnie dzisiaj wyjątkowo szybko. Wtulona w miękką poduszkę odpłynęłam do krainy snów.