niedziela, 30 marca 2014

#Niespodzianka!

Tak jak jest napisane w tytule mam dla was niespodziankę.
A mianowicie nowy bloga.
Opowiada on o historii bliźniaczek, które są córkami Klausa i Caroline.
Prowadze go wraz z dwoma przyjaciółkami.
Mam nadzieję, że przeczytacie pierwszy rozdział i jeśli wam sie spodoba i będziecie mieli ochotę to będziecie go czytac dalej.
Więc zapraszm na Eyes don't lie!
Pozdrawiam K.

poniedziałek, 24 marca 2014

Rozdział 11

*Oczami Klausa*
- To co Marcel pozwolisz mi pokazać Caroline świat?- zapytałem.
- Klaus posłuchaj...- zaczął.
- Tak, tak wiem. Zasady na to nie pozwalają i takie tam- przedrzeźniałem go.
- Czyli rozumiesz?- zapytał niepewnie.
- Nie. To ty nie rozumiesz! Jestem pierwotna hybrydą i przyszedłem Ci tylko oznajmić, że mam gdzieś twoje zdanie i że jadę z Caroline zwiedzać świat- oznajmiłem.
- Niklaus... Spokojnie- zaczął, jak zwykle mój opanowany starszy braciszek- Marcel Caroline zasługuje na więcej niż siedzenie w naszej posiadłości. Niklaus chce jej pokazać świat. Na dodatek masz pewność, że Niklaus wróci tu. Będziesz miał także spokój od kłótni, bijatyk i takich tam- powiedział. Spojrzałem na Marcela. Siedział na krześle na przeciwko mnie i rozważał propozycję Elijah.
- Zgoda- powiedział. Mimowolnie się uśmiechnąłem. Znowu dostałem to co chce. 
- Więc Marcel my już pójdziemy- powiedział Elijah. Po chwili byliśmy już na zewnątrz. Elijah poszedł do domu, a ja postanowiłem zawitać do baru, gdzie pewnie aktualnie przesiadywał Damon i poinformować go, że jego plan wypalił. Gdy wszedłem do baru zobaczyłem przy ladzie śmiejących się Damona i Davine. Podszedłem do nich i usiadłem na krześle obok młodej czarownicy.
- I jak?- zapytała.
- Radzę Ci się nie upić, bo musisz jeszcze spakować walizki- powiedziałem.
- Mówiłem, że się uda- odparł Damon.
- Miałeś dobry plan- oznajmiłem. Na twarz wampira wskoczyło zaskoczenie- Mam tylko jedno pytanie.
- Jakie?- zapytał nadal zdziwiony brunet.
- Jak ty wytrzymasz z Kateriną w jednym domu?- spytałem. Damon głośno się zaśmiał.
- Też się nad tym zastanawiam Klaus- odpowiedział- Na szczęście znalazłem miejsce, w którym mogę przesiadywać- machnął ręko dookoła na znak, że chodziło mu o ten bar.
- Masz szczęście- przyznałem.
- Wiem- powiedział.
- Dobra trzeba się zbierać- poinformowałem ich. Damon zapłacił za alkohol, który wypił i wszyscy wyszliśmy z baru. Po jakiś piętnastu minutach byliśmy w domu. Gdy wszedłem do środka zobaczyłem śmiejących się Caroline, Katerinę i Elijah.
- Co was tak bawi?- spytał Damon.
- Nic szczególnego- odpowiedziała brunetka. 
- Mam nadzieję, że Elijah powiedział wam, że Marcel zgodził się na naszą podróż- mruknąłem.
- Właśnie- powiedziała Caroline- Musze się spakować- oznajmiła po czym ruszyła do pokoju. Elijah i Katerina postanowili wyjść na spacer, a Damon i Davina jeszcze trochę popić. Postanowiłem sprawdzić czy Caroline czegoś nie potrzebuje. Gdy wszedłem do sypialni zobaczyłem blondynkę przeszukującą szafę.
- Potrzebujesz czegoś kochana- spytałem. 
- Nie mów do mnie kochana- powiedziała.
- Nie obrażaj się kochana- drażniłem się z nią. Caroline przekręciła teatralnie oczami i wróciła do przeszukiwania szafy. Gdy coś znalazła rzucała na łóżko. 
- Chyba musimy iść na zakupy- zauważyłem.
- Dlaczego?- spytała.
- Jedziemy do Londynu. Tam przeważnie pada i jest zimno, a ty masz tylko letnie ciuchy- powiedziałem.
- Masz rację- powiedziała- To kiedy idziemy na te zakupy?
- Teraz- powiedziałem- Za pięć minut na dole- dodałem i wyszedłem z pokoju.
Po pięciu minutach Caroline czekała na dole. Wyszliśmy z posiadłości niezauważeni przez Damona i Davine. Wsiedliśmy do samochodu i po jakiś piętnastu minutach byliśmy w centrum handlowym. Gdy skończyliśmy zakupy postanowiliśmy przejść się na spacer. Szliśmy w ciszy. Milczenie przerwała Caroline. 
- Myślisz, że się uda?- spytała.
- Co się uda?- zapytałem.
- No czy uda nam się zabić Marcela?
- Myślę, że jeśli te cztery czarownice zgodzą się nam pomóc to się uda.
- A co jeśli się nie zgodzą?
- To wtedy znajdziemy inny sposób.
- A jak nie?
- Caroline posłuchaj mnie- złapałem jej dłonie w swoje i spojrzałem w jej piękne oczy- Zrobię wszytko, aby zabić Marcela. Zrozumiałaś?
- Tak- wyszeptała i spuściła wzrok. 
- Chodź pokaże ci moje ulubione miejsce- powiedziałem. Puściłem jedną rękę Caroline, ale drugą cały czas trzymałem w swojej dłoni. Szliśmy tak przez całą drogę. Gdy doszliśmy na miejsce przed naszymi oczami zobaczyliśmy piękny wodospad i łąkę pełną kwiatów. Caroline stała w miejscu i z uśmiechem na twarzy oglądała to miejsce.
- Podoba ci się? - zapytałem.
- Tu jest pięknie- powiedziała. Usiedliśmy na ziemi i patrzyliśmy na wodospad. 
- Skąd znasz Marcela?- zapytała Caroline.
- To długa historia- próbowałem się wymigać od odpowiedzi.
- Lubię długie historie- nie dawała za wygraną.
- Nie odpuścisz?
- Nie- powiedziała z uśmiechem na twarzy.
- Więc... Nie wiem od czego zacząć- powiedziałem.
- Może od początku- oznajmiła blondynka.
- Spotkałem Marcela kiedy miał góra dwanaście lat. Był bity przez sługę swojego ojca. Zauważyłem w nim siebie. Siebie, kiedy Mikael- mój ojciec mnie bił. Zabiłem sługę, a Marcela zabrałem do siebie. Wychowywałem go wraz z rodzeństwem. Uczyłem walczyć. Kochałem go jak syna- opowiadałem, ale Caroline mi przerwała.
- To po co opuszczałeś Nowy Orlean?
- Myślisz, że chciałem stąd wyjeżdżać? Nigdy nie chciałem opuszczać tego miejsca, ale musiałem. Mikael nas znalazł. Spalił cały Nowy Orlean. Mi, Elijah i naszej siostrze udało się uciec, ale myśleliśmy, że Marcelowi się nie udało. Przez te wszystkie lata żyłem w przekonaniu, że nie żyje. Kiedy wróciłem do Nowego Orleanu i zobaczyłem, że Marcel żyje pomyślałem, że może wszystko będzie tak jak dawniej, ale się przeliczyłem. Teraz muszę z nim walczyć o władzę i o ciebie- powiedziałem.
- Nie musisz o mnie walczyć- mruknęła.
- Muszę Caroline. Nigdy bym sobie nie darował gdybym o ciebie nie walczył- powiedziałem pewnie.
- Dlaczego? Dlaczego chcesz o mnie walczyć? Dlaczego jeszcze mnie nie oddałeś?- spytała.
- Dobrze wiesz dlaczego- powiedziałem cicho.
- Nie! Nie wiem! Dlaczego?!- krzyczała.
- Bo cię kocham!- krzyknąłem. Caroline zaniemówiła. Otwierała usta, by później po prostu je zamknąć. 
- Co?- wydukała.
- Kocham Cię Caroline Forbes- złapałem jej twarz w dłonie- Kocham Cię jak nikogo innego na świecie. Dlatego nigdy cię nie oddam. Rozumiesz?
- Tak- powiedziała to tak cicho, że normalny człowiek nigdy by tego nie usłyszał. Spojrzeliśmy sobie w oczy. Nasze twarze minimalnie zaczęły się przybliżać. Po chwili nasze usta dzieliły milimetry.
- Chyba musimy już wracać- wyszeptała Caroline. Przytaknąłem. Wstaliśmy z ziemi i ruszyliśmy w stronę samochodu. Całą drogi odbyliśmy w ciszy. 



poniedziałek, 10 marca 2014

Rozdział 10

*Oczami Caroline*
Powoli otwieram oczy. Nie chcę wracać do rzeczywistości. Do Marcela, Klausa, wszystkich problemów. Ale muszę... Nie tylko żeby sprawdzić czy stan Damona się poprawił, ale dlatego, że jestem Caroline Forbes. Ja nigdy się nie poddaje. Gdy otworzyłam swoje oczy, zobaczyłam młodą, uśmiechniętą blondynkę siedzącą na łóżku. Najwyraźniej zobaczyła, że się obudziłam, bo uśmiechnęła się szerzej i sięgnęła ręką po coś na szafce. Po chwili jej ręka była skierowana w moją stronę, a w niej szklanka z krwią. 
- Jestem Davina- oznajmiła.
- Caroline- przedstawiłam się.
- Wiem- powiedziała, a ja posłałam jej pytające spojrzenie.
- Weź tą krew bo mnie ręka boli- dodała po chwili. 
Cicho się zaśmiałam, podniosłam się do pozycji siedzącej i wzięłam od niej szklankę. 
- Skąd wiesz jak mam na imię?- zapytałam.
- Hmm... Niech pomyślę... Jesteś blond wampirzycą, która zmieniła Klausa Mikaelsona w mniej krwiożerczego potwora, wampirzycą którą Marcel chce dla siebie. Musiałam o ciebie popytać. A że Klaus miał u mnie dług odpowiedział na parę pytań- powiedziała.
- Znasz Klausa?- zapytałam.
- Tak. Wczoraj skręciłam kark Marcelowi i jego wampirom, więc będę tu mieszkać. Dla bezpieczeństwa- wyjaśniła.
- Czyli mam rozumieć, że jesteś...-moją wypowiedź przerwała blondynka.
- Czarownicą. Jedną z najpotężniejszych- powiedziała.
- Pomogę wam zabić Marcela- dodała po chwili ciszy.
- Dlaczego?- zapytałam ciekawa.
- Nie lubię go. Lubię za to Klausa i Elijah, wiec jeśli mogę im pomóc, zrobię to z przyjemnością- oznajmiła.
- Wydaje mi się, że ty trochę o mnie wiesz, ale ja nic nie wiem o tobie. Opowiedz mi- poprosiłam.
- To opowieść na inny dzień- powiedziała- A tak w ogóle to Damon się obudził. 
- Co?- zapytałam.
- Obudził się. Kilka moich ziółek i szybciej wyzdrowiał- powiedziała.
- Dziękuje. To ja może do niego pójdę- powiedziałam i wstałam z łóżka. Dopiero teraz zauważyłam że mam na sobie wczorajsze ubranie.
- Ale najpierw pójdę się przebrać- oznajmiłam, a Davina się zaśmiała i wyszła z pokoju. Wzięłam w ręce jakiś T-shirt, spodenki i sweter od Klausa i poszłam do łazienki. Po jakiś piętnastu minutach byłam przebrana i poszłam do Damona. Siedział na łóżku i pił krew ze szklanki. Gdy mnie zobaczył odstawił krew i uśmiechnął się szeroko.
- Cześć Blondi- przywitał się.
- Cześć Damon- powiedziałam i usiadłam na łóżku obok niego- Jak się czujesz?
- Lepiej. Ta ładna blondynka dała mi coś tam do picia i mi się polepszyło- oznajmił.
- Przepraszam- powiedziałam.
- Za co?- zapytał ze zdziwieniem.
- No gdyby nie ja to byś nie wylądował z kołkiem w brzuchu- mruknęłam.
- Nie pierwszy i nie ostatni raz Blondi. To nie twoja wina- powiedział i uśmiechnął się.
- Co u reszty- spytałam. Damon uniósł pytająco brew- No wiesz Elena, Stefan, Matt, mama...
- Więc gdy nie wróciłaś po dwóch dniach do domu twoja matka wariowała. Później Marcel wysłał te listy z twojego kąta, więc się trochę uspokoiła. Ogółem u niej wszytko dobrze. Elena i Stefan wyruszyli razem w podróż dookoła świata. Matt nadal pracuje w Grillu co mi osobiście bardzo pasuje bo mam zniżkę na Bourbon. Jeremy chodzi do szkoły, ale teraz gdy mnie nie ma to pewnie zrobi sobie labę. A i wrócił twój wilczek. Jak mu tam było?
- Tyler- mruknęłam.
- Właśnie Tyler. Wrócił i wypytywał o ciebie. Chyba chce do ciebie wrócić. Ale ja mu powiedziałem żeby spadaj i już więcej o tobie nie wspominał. Przynajmniej przy mnie- powiedział.
- Powiedziałeś do niego "Spadaj"?- zapytałam.
- No może trochę mniej grzeczniej, ale coś w ten deseń- oznajmił.
Zaśmiałam się. Damon chwilę patrzył na mnie wzrokiem "Co ty robisz?" ale po chwili śmiał się razem ze mną. Nigdy bym nie pomyślała, że mogę się tak świetnie bawić w towarzystwie Damona. Nagle Damon spoważniał. Odwróciłam głowę i zobaczyłam stojącego w drzwiach Klausa.
- Davina ma  pomysł jak zabić Marcela- oznajmił- Czekamy na dole- dodał i wyszedł. 
Co mu się stało? Nadal jest na mnie zły? Damon zaczął powoli podnosić się z łóżka. Posłałam mu pytające spojrzenie.
- Caroline ja też z chęcią poleżał bym jeszcze z tobą w łóżku, ale wilczek Klaus nie będzie czekać wieczność- powiedział uśmiechnięty. Przewróciłam teatralnie oczami i też podniosłam się z łóżka. Po chwili byliśmy w salonie. Byli tam wszyscy. Davina i Katherine, które siedziały na kanapie, Elijah, który przechadzał się nerwowo po pokoju i Klaus, który stał przy barku i popijał whisky. Gdy wyczuł naszą obecność odstawił szklankę i podszedł do kanapy.
- Więc Davino mówiłaś, że masz pomysł jak zabić Marcela- zaczął.
- Tak mam pomysł- oznajmiła.
- Jaki?- spytał Damon. Katherine odwróciła głowę w naszą stronę i była wyraźnie zszokowana kiedy zobaczyła bruneta.
- Damon co tu robisz?- spytała.
- Mógłbym Cię zapytać o to samo- odpowiedział.
- Też miała brać udział w gierce Marcela- oznajmiłam.
- Jej to akurat mi nie szkoda- szepnął mi do ucha.
- Słyszałam!- krzyknęła oburzona Katherine.
- Mamusia cie nie nauczyła, że nie ładnie podsłuchiwać?- spytał zirytowany Damon.
- Nie, nie nauczyła. Mogę wiedzieć, dlaczego mam spędzać z tobą czas w tym domu?- spytała. Już zapomniałam jak oni się kłócą. Uwielbiam to!
- Podziękuj naszej ulubionej hybrydzie- oznajmił Damon.
- Nie ma za co Katerina- zaśmiał się Klaus.
- Dobrze może wrócimy do próby uśmiercenia Marcela?- spytał Elijah. 
- To dobry pomysł- oznajmiłam.
- Więc Davino jaki masz plan?- spytał Klaus.
- Marcel jest silny, ma mnóstwo wampirów po swojej stronie. Jeśli zechce czarownice też przejdą na jego stronę. Więc potrzebujemy czegoś co będzie silniejsze od Marcela i jego armii.
- A co to ma być?- spytała Katherine.
- Katherine tego też cię mama nie nauczyła? Nie można przerywać komuś wypowiedzi- oznajmił Damon. Katherine posłała mu "mordercze" spojrzenie.
- Są to cztery czarownice. Są to najsilniejsze czarownice na świecie- oznajmiła.
- Dlaczego są najsilniejszymi czarownicami?- spytał zaciekawiony Klaus.
- Każda z nich ma moc jednego z żywiołów- wyjaśniła.
- Poczekaj, ale przecież każda czarownica może wyczarować trochę ognia, wody, silniejszy wiatr, potrafi sprawić, że kwiatek zakwitnie- powiedziała Katherine.
- Tak, ale one mają siłę danego żywiołu. Jeśli którejś przypadł ogień, to może nie tylko wzniecić mały ogień jak inne czarownice, ale może podpalić całe państwa, miasta, potrafi chodzić w ogniu, transportować się w nim- oznajmiła.
- Transportować?- spytałam.
- Tak. Przypuśćmy jest w Nowym Orleanie, ale chce być w innym miejscu. Może przenieść się do tego miejsca szybciej niż normalnie. Ale pod jednym warunkiem, ze będzie się przemieszczać w postaci ognia, a co za tym idzie ogień musi przechodzić przez każde miejsce przez które będzie się przemieszczać. Nigdy nie zastanawialiście się skąd są niewyjaśnione pożary. Płonące lasy, tornada, powodzie, trzęsienia Ziemi. To nie natura. To czarownice. Cztery najsilniejsze czarownice!- powiedziała. 
- Czyli mam rozumieć, że chcesz żeby te czarownice nam pomogły?- spytał Damon. Davina przytaknęła głową.
- Skąd pewność, że nam pomogą?- zapytałam.
- Znam je. Osobiście jednej uratowałam życie. Mają u mnie dług- oznajmiła.
- Gdzie się znajdują?- spytał Klaus.
- Wiem na pewno, że Ness mieszka w Londynie, ale gdzie jest pozostała trójka to nie mam pojęcia- powiedziała.
- Ness- to jedna z tych czarownic?- zapytała Katherine.
- Tak. Jej żywioł to woda. Jest jeszcze Rose od ziemi, Katy od powietrza i Alice od ognia- wyjaśniła nam.
- Jak dowiemy się, gdzie znajdują się pozostałe trzy czarownice?- włączył się do rozmowy Elijah.
- Wiem, że Ness ma kontakt z Katy, wiec jak będziemy u niej to się zapytamy. Za to Katy ma podobnież kontakt z Rose, a ona z Alice- oznajmiła.
- Kto ma z tobą jechać?- spytał Elijah.
- Na pewno ty albo Klaus. Choć lepiej byłoby gdyby pojechał Klaus- powiedziała.
- Dlaczego?- spytał Damon.
- Bo jako jedyny z nas wszystkich na pewno wznieci jakąś bójkę z Marcelem- mówi zgodnie z prawdą.
- No to mamy problem- oznajmił Klaus.
- Jaki?- spytałam.
- Nie zostawię Cię tu samej. Nie teraz gdy Marcel chce cię zabrać- wyjaśnił.
- To wymyśl coś- powiedziała Katherine- Jesteś Klaus Mikaelson! Ty zawsze postawisz na swoim! Chcesz zabić Marcela, ale nie chcesz zostawiać Caroline. Pójdź do niego i powiedz mu, że chcesz ja zabrać w podróż dookoła świata lub coś w tym stylu- dodała.
- Marcel nie zgodzi się żebym gdziekolwiek zabierał Caroline- powiedział Klaus.
- Oczywiście, że się zgodzi- oznajmił Damon. Klaus posłał mu pytające spojrzenie- Marcel potrzebuje teraz czasu żeby wymyślić nowy plan. A ty Klaus wcale mu tego nie ułatwiasz. Kiedy powiesz, że wyjeżdżasz uzna to za wspaniały pomysł. Po pierwsze nikt mu nie będzie przeszkadzać w knuciu zabrania Blondi, a po drugie będzie miał pewność, że wrócisz z Caroline z powrotem do Nowego Orleanu...
- Niby jaką ma mieć pewność, że Klaus wróci z Caroline- przerwała Katherine.
- Bo to Caroline! Klaus jej nie zostawi- odpowiedział Damon.
- Ale...- zaczęła Katherine.
- Nie zwracając uwagi na naszego kochanego sobowtóry mam zamiar kontynuować- Katherine posłała mu kolejne "mordercze" spojrzenie, a Damon się uśmiechnął- Kiedy powiesz mu, że masz zamiar zabrać w podróż dookoła świata uzna, że będzie miał mnóstwo czasu na tworzenie i wzmacnianie swojego planu. W rzeczywistości tak nie będzie. Wyruszycie w cztery miejsca, ładnie- zrobił nacisk na słowo "ładnie" i jednocześnie skierował je do Klausa- poprosicie nasze ślicznotki, bo wnioskuje, że są śliczne, aby nam pomogły i wszyscy będą szczęśliwi!
Jak zawsze optymistyczny Damon. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę jak bardzo mi tego brakowało. Optymistycznego Damona, jego sarkazmu, przeważnie nieśmiesznych żartów.
"To, że ty  mnie nie doceniasz, nie znaczy, że inni tego nie robią"
- To jest dobry plan- przyznał Elijah.
- Serio!? Przecież to plan Damona! On nie może być dobry!- krzyknęła Katherine.
- Widzisz Katherine to, że ty mnie nie doceniałaś nie znaczy, że inni tego nie robią - dociął jej brunet. Katherine zrezygnowana opadła na kanapę. 
- No to postanowione- powiedziała Davina- Klaus najlepiej jak pójdziesz do Marcela teraz. Razem z Elijah, żeby w razie jakbyś miał zamiar przywalić Marcelowi powstrzyma cię- oznajmiła.
- Masz racje- przyznał Elijah- Niklaus chodź- powiedział i razem z Klausem wyszli.
- Jestem za tym żeby pójść gdzieś się napić- oznajmił Damon. 
- Nie mogę wychodzić- mruknęłam.
- Ja też- dodała Katherine.
- Ale ja mogę. I chętnie się napije- powiedziała Davina.
- To my żegnamy panie. Tymczasowo oczywiście- te dwa ostatnie słowa skierował do brunetki. Młoda czarownica oznajmiła, że pójdzie po kurtkę i po chwili byli już gotowi do wyjścia. Pożegnali się ze mną i chwile po tym byłam z Katherine sama w domu. Spojrzałam na nią. Wszystkie wspomnienia wróciły.
***
Godziny odwiedzin w szpitalu już się skończyły. Siedziałam na łóżku szpitalnym i rozmyślałam jakim cudem teraz dobrze się czuję. Przecież jeszcze dzień wcześniej byłam bliska śmierci. Jechałam samochodem z moim chłopakiem i jego kolegą. Nagle Tyler, który kierował zaczął wrzeszczeć z bólu i złapał się za głowę tym samym puszczając kierownicę. Przywaliliśmy w drzewo. Na początku nic mi nie było, ale później zemdlałam. Moje rozmyślenia przerwała Elena, która weszła do mojej sali.
- Elena co ty tu robisz?- zapytałam zdziwiona widząc moją przyjaciółkę przy łóżku.
- Nie jestem Elena. Nazywam się Katherine Pierce i chcę żebyś przekazała braciom Salvatore wiadomość- oznajmiła. To nie jest Elena. Pewnie z Bonnie znów robią sobie jakieś żarty.
- Poczekaj co? Jaką wiadomość?- spytałam z z trudem ukrywając śmiech. Jestem pewna, że Bonnie zaraz wyskoczy za rogu i wszystkie trzy zaczniemy się głośno śmiać.
- Przekaż im, że zabawa dopiero się zaczyna- powiedziała i wzięła poduszkę w ręce. Po sekundzie wylądowała ona na mojej twarzy. Elena zaczęła mnie dusić... Próbowałam się wyrwać, ale ona była zbyt silna. Po chwili widziałam tylko ciemność... Umarłam...

***

Okazało się, że gdy umarłam miałam w sobie krew wampira. Później dowiedziałam się, że Elena to sobowtór Katherine, dlatego wyglądają tak samo. Na początku nienawidziłam się za bycie wampirem. Ale później dostrzegłam w wampirzym życiu korzyści. Jesteś silna, wiecznie młoda, jeśli chcesz nie musisz krzywdzić ludzi i możesz im także pomagać. 
- Przepraszam- mruknęła Katherine.
- Co?!- myślałam, że się przesłyszałam. Katherine Pierce przeprasza. I to na dodatek mnie!
- Przepraszam- powiedziała głośniej- Przepraszam za to, że cię zabiłam.
- Nie wierzę- powiedziałam bardziej do siebie niż do niej- Katherine Pierce mnie przeprasza. Katherine Pierce w ogóle przeprasza. Marcel zrobił ci tam pranie mózgu?
Katherine cicho się zaśmiała.
- Ludzie się zmieniają Caroline. A ja zrozumiałam, że nie muszę być zimną suką- przyznała- Chcę być miła i dobra. Taka jak ty- powiedziała.
- Tak jak ja?- zapytałam ze zdziwieniem.
- Tak taka jak. Na początku nie wiedziałam dlaczego tak wszyscy do ciebie lgną, ale teraz już rozumiem. Jesteś miła, dobra, przyjacielska, silna jak na młodego wampira. Miałam nadzieję, że sie kiedyś zaprzyjaźnimy- powiedziała szczerze.
- Ja też chciałam się z tobą zaprzyjaźnić. Nie chcę mieć w tobie wroga Katherine- oświadczyłam także szczerze. Przecież nawet ktoś taki jak Katherine zasługuje na przyjaźń. Przecież nie urodziła się zła. To życie ja taką zrobiło. Rodzice wygnali ją z domu gdy miała siedemnaście lat, a przed tym jeszcze odebrali jej córkę. Później jako sobowtór miała zginąć w rytuale Klausa, ale w porę się skapnęła o co chodzi, więc uciekła. Nie udało jej się uciec, więc zabiła się- tym samym stając się wampirem. Przez pięćset lat jej życia Klaus ją ścigał. Na pewno nigdy nie chciała być zła. Po prostu musiała być zła, aby przetrwać...
- To co? Spróbujemy się zaprzyjaźnić?- spytała nieśmiało.
- Tak- oznajmiłam i uśmiechnęłam się szeroko, a Katherine odwzajemniła uśmiech...