- To co Marcel pozwolisz mi pokazać Caroline świat?- zapytałem.
- Klaus posłuchaj...- zaczął.
- Tak, tak wiem. Zasady na to nie pozwalają i takie tam- przedrzeźniałem go.
- Czyli rozumiesz?- zapytał niepewnie.
- Nie. To ty nie rozumiesz! Jestem pierwotna hybrydą i przyszedłem Ci tylko oznajmić, że mam gdzieś twoje zdanie i że jadę z Caroline zwiedzać świat- oznajmiłem.
- Niklaus... Spokojnie- zaczął, jak zwykle mój opanowany starszy braciszek- Marcel Caroline zasługuje na więcej niż siedzenie w naszej posiadłości. Niklaus chce jej pokazać świat. Na dodatek masz pewność, że Niklaus wróci tu. Będziesz miał także spokój od kłótni, bijatyk i takich tam- powiedział. Spojrzałem na Marcela. Siedział na krześle na przeciwko mnie i rozważał propozycję Elijah.
- Zgoda- powiedział. Mimowolnie się uśmiechnąłem. Znowu dostałem to co chce.
- Więc Marcel my już pójdziemy- powiedział Elijah. Po chwili byliśmy już na zewnątrz. Elijah poszedł do domu, a ja postanowiłem zawitać do baru, gdzie pewnie aktualnie przesiadywał Damon i poinformować go, że jego plan wypalił. Gdy wszedłem do baru zobaczyłem przy ladzie śmiejących się Damona i Davine. Podszedłem do nich i usiadłem na krześle obok młodej czarownicy.
- I jak?- zapytała.
- Radzę Ci się nie upić, bo musisz jeszcze spakować walizki- powiedziałem.
- Mówiłem, że się uda- odparł Damon.
- Miałeś dobry plan- oznajmiłem. Na twarz wampira wskoczyło zaskoczenie- Mam tylko jedno pytanie.
- Jakie?- zapytał nadal zdziwiony brunet.
- Jak ty wytrzymasz z Kateriną w jednym domu?- spytałem. Damon głośno się zaśmiał.
- Też się nad tym zastanawiam Klaus- odpowiedział- Na szczęście znalazłem miejsce, w którym mogę przesiadywać- machnął ręko dookoła na znak, że chodziło mu o ten bar.
- Masz szczęście- przyznałem.
- Wiem- powiedział.
- Dobra trzeba się zbierać- poinformowałem ich. Damon zapłacił za alkohol, który wypił i wszyscy wyszliśmy z baru. Po jakiś piętnastu minutach byliśmy w domu. Gdy wszedłem do środka zobaczyłem śmiejących się Caroline, Katerinę i Elijah.
- Co was tak bawi?- spytał Damon.
- Nic szczególnego- odpowiedziała brunetka.
- Mam nadzieję, że Elijah powiedział wam, że Marcel zgodził się na naszą podróż- mruknąłem.
- Właśnie- powiedziała Caroline- Musze się spakować- oznajmiła po czym ruszyła do pokoju. Elijah i Katerina postanowili wyjść na spacer, a Damon i Davina jeszcze trochę popić. Postanowiłem sprawdzić czy Caroline czegoś nie potrzebuje. Gdy wszedłem do sypialni zobaczyłem blondynkę przeszukującą szafę.
- Potrzebujesz czegoś kochana- spytałem.
- Nie mów do mnie kochana- powiedziała.
- Nie obrażaj się kochana- drażniłem się z nią. Caroline przekręciła teatralnie oczami i wróciła do przeszukiwania szafy. Gdy coś znalazła rzucała na łóżko.
- Chyba musimy iść na zakupy- zauważyłem.
- Dlaczego?- spytała.
- Jedziemy do Londynu. Tam przeważnie pada i jest zimno, a ty masz tylko letnie ciuchy- powiedziałem.
- Masz rację- powiedziała- To kiedy idziemy na te zakupy?
- Teraz- powiedziałem- Za pięć minut na dole- dodałem i wyszedłem z pokoju.
Po pięciu minutach Caroline czekała na dole. Wyszliśmy z posiadłości niezauważeni przez Damona i Davine. Wsiedliśmy do samochodu i po jakiś piętnastu minutach byliśmy w centrum handlowym. Gdy skończyliśmy zakupy postanowiliśmy przejść się na spacer. Szliśmy w ciszy. Milczenie przerwała Caroline.
- Myślisz, że się uda?- spytała.
- Co się uda?- zapytałem.
- No czy uda nam się zabić Marcela?
- Myślę, że jeśli te cztery czarownice zgodzą się nam pomóc to się uda.
- A co jeśli się nie zgodzą?
- To wtedy znajdziemy inny sposób.
- A jak nie?
- Caroline posłuchaj mnie- złapałem jej dłonie w swoje i spojrzałem w jej piękne oczy- Zrobię wszytko, aby zabić Marcela. Zrozumiałaś?
- Tak- wyszeptała i spuściła wzrok.
- Chodź pokaże ci moje ulubione miejsce- powiedziałem. Puściłem jedną rękę Caroline, ale drugą cały czas trzymałem w swojej dłoni. Szliśmy tak przez całą drogę. Gdy doszliśmy na miejsce przed naszymi oczami zobaczyliśmy piękny wodospad i łąkę pełną kwiatów. Caroline stała w miejscu i z uśmiechem na twarzy oglądała to miejsce.
- Podoba ci się? - zapytałem.
- Tu jest pięknie- powiedziała. Usiedliśmy na ziemi i patrzyliśmy na wodospad.
- Skąd znasz Marcela?- zapytała Caroline.
- To długa historia- próbowałem się wymigać od odpowiedzi.
- Lubię długie historie- nie dawała za wygraną.
- Nie odpuścisz?
- Nie- powiedziała z uśmiechem na twarzy.
- Więc... Nie wiem od czego zacząć- powiedziałem.
- Może od początku- oznajmiła blondynka.
- Spotkałem Marcela kiedy miał góra dwanaście lat. Był bity przez sługę swojego ojca. Zauważyłem w nim siebie. Siebie, kiedy Mikael- mój ojciec mnie bił. Zabiłem sługę, a Marcela zabrałem do siebie. Wychowywałem go wraz z rodzeństwem. Uczyłem walczyć. Kochałem go jak syna- opowiadałem, ale Caroline mi przerwała.
- To po co opuszczałeś Nowy Orlean?
- Myślisz, że chciałem stąd wyjeżdżać? Nigdy nie chciałem opuszczać tego miejsca, ale musiałem. Mikael nas znalazł. Spalił cały Nowy Orlean. Mi, Elijah i naszej siostrze udało się uciec, ale myśleliśmy, że Marcelowi się nie udało. Przez te wszystkie lata żyłem w przekonaniu, że nie żyje. Kiedy wróciłem do Nowego Orleanu i zobaczyłem, że Marcel żyje pomyślałem, że może wszystko będzie tak jak dawniej, ale się przeliczyłem. Teraz muszę z nim walczyć o władzę i o ciebie- powiedziałem.
- Nie musisz o mnie walczyć- mruknęła.
- Muszę Caroline. Nigdy bym sobie nie darował gdybym o ciebie nie walczył- powiedziałem pewnie.
- Dlaczego? Dlaczego chcesz o mnie walczyć? Dlaczego jeszcze mnie nie oddałeś?- spytała.
- Dobrze wiesz dlaczego- powiedziałem cicho.
- Nie! Nie wiem! Dlaczego?!- krzyczała.
- Bo cię kocham!- krzyknąłem. Caroline zaniemówiła. Otwierała usta, by później po prostu je zamknąć.
- Co?- wydukała.
- Kocham Cię Caroline Forbes- złapałem jej twarz w dłonie- Kocham Cię jak nikogo innego na świecie. Dlatego nigdy cię nie oddam. Rozumiesz?
- Tak- powiedziała to tak cicho, że normalny człowiek nigdy by tego nie usłyszał. Spojrzeliśmy sobie w oczy. Nasze twarze minimalnie zaczęły się przybliżać. Po chwili nasze usta dzieliły milimetry.
- Chyba musimy już wracać- wyszeptała Caroline. Przytaknąłem. Wstaliśmy z ziemi i ruszyliśmy w stronę samochodu. Całą drogi odbyliśmy w ciszy.
Wreszcie udało się coś napisać. Wena ostatnio mnie opuściła. Nie jestem zadowolona z rozdziału, ale mam nadzieję, że wam chociaż w małym stopniu się spodobał. Chce was też poinformować, że na tym blogu także pojawił się zwiastun. Jeśli mielibyście ochotę go obejrzeć zapraszam serdecznie do zakładki "Zwiastun"
- Co was tak bawi?- spytał Damon.
- Nic szczególnego- odpowiedziała brunetka.
- Mam nadzieję, że Elijah powiedział wam, że Marcel zgodził się na naszą podróż- mruknąłem.
- Właśnie- powiedziała Caroline- Musze się spakować- oznajmiła po czym ruszyła do pokoju. Elijah i Katerina postanowili wyjść na spacer, a Damon i Davina jeszcze trochę popić. Postanowiłem sprawdzić czy Caroline czegoś nie potrzebuje. Gdy wszedłem do sypialni zobaczyłem blondynkę przeszukującą szafę.
- Potrzebujesz czegoś kochana- spytałem.
- Nie mów do mnie kochana- powiedziała.
- Nie obrażaj się kochana- drażniłem się z nią. Caroline przekręciła teatralnie oczami i wróciła do przeszukiwania szafy. Gdy coś znalazła rzucała na łóżko.
- Chyba musimy iść na zakupy- zauważyłem.
- Dlaczego?- spytała.
- Jedziemy do Londynu. Tam przeważnie pada i jest zimno, a ty masz tylko letnie ciuchy- powiedziałem.
- Masz rację- powiedziała- To kiedy idziemy na te zakupy?
- Teraz- powiedziałem- Za pięć minut na dole- dodałem i wyszedłem z pokoju.
Po pięciu minutach Caroline czekała na dole. Wyszliśmy z posiadłości niezauważeni przez Damona i Davine. Wsiedliśmy do samochodu i po jakiś piętnastu minutach byliśmy w centrum handlowym. Gdy skończyliśmy zakupy postanowiliśmy przejść się na spacer. Szliśmy w ciszy. Milczenie przerwała Caroline.
- Myślisz, że się uda?- spytała.
- Co się uda?- zapytałem.
- No czy uda nam się zabić Marcela?
- Myślę, że jeśli te cztery czarownice zgodzą się nam pomóc to się uda.
- A co jeśli się nie zgodzą?
- To wtedy znajdziemy inny sposób.
- A jak nie?
- Caroline posłuchaj mnie- złapałem jej dłonie w swoje i spojrzałem w jej piękne oczy- Zrobię wszytko, aby zabić Marcela. Zrozumiałaś?
- Tak- wyszeptała i spuściła wzrok.
- Chodź pokaże ci moje ulubione miejsce- powiedziałem. Puściłem jedną rękę Caroline, ale drugą cały czas trzymałem w swojej dłoni. Szliśmy tak przez całą drogę. Gdy doszliśmy na miejsce przed naszymi oczami zobaczyliśmy piękny wodospad i łąkę pełną kwiatów. Caroline stała w miejscu i z uśmiechem na twarzy oglądała to miejsce.
- Podoba ci się? - zapytałem.
- Tu jest pięknie- powiedziała. Usiedliśmy na ziemi i patrzyliśmy na wodospad.
- Skąd znasz Marcela?- zapytała Caroline.
- To długa historia- próbowałem się wymigać od odpowiedzi.
- Lubię długie historie- nie dawała za wygraną.
- Nie odpuścisz?
- Nie- powiedziała z uśmiechem na twarzy.
- Więc... Nie wiem od czego zacząć- powiedziałem.
- Może od początku- oznajmiła blondynka.
- Spotkałem Marcela kiedy miał góra dwanaście lat. Był bity przez sługę swojego ojca. Zauważyłem w nim siebie. Siebie, kiedy Mikael- mój ojciec mnie bił. Zabiłem sługę, a Marcela zabrałem do siebie. Wychowywałem go wraz z rodzeństwem. Uczyłem walczyć. Kochałem go jak syna- opowiadałem, ale Caroline mi przerwała.
- To po co opuszczałeś Nowy Orlean?
- Myślisz, że chciałem stąd wyjeżdżać? Nigdy nie chciałem opuszczać tego miejsca, ale musiałem. Mikael nas znalazł. Spalił cały Nowy Orlean. Mi, Elijah i naszej siostrze udało się uciec, ale myśleliśmy, że Marcelowi się nie udało. Przez te wszystkie lata żyłem w przekonaniu, że nie żyje. Kiedy wróciłem do Nowego Orleanu i zobaczyłem, że Marcel żyje pomyślałem, że może wszystko będzie tak jak dawniej, ale się przeliczyłem. Teraz muszę z nim walczyć o władzę i o ciebie- powiedziałem.
- Nie musisz o mnie walczyć- mruknęła.
- Muszę Caroline. Nigdy bym sobie nie darował gdybym o ciebie nie walczył- powiedziałem pewnie.
- Dlaczego? Dlaczego chcesz o mnie walczyć? Dlaczego jeszcze mnie nie oddałeś?- spytała.
- Dobrze wiesz dlaczego- powiedziałem cicho.
- Nie! Nie wiem! Dlaczego?!- krzyczała.
- Bo cię kocham!- krzyknąłem. Caroline zaniemówiła. Otwierała usta, by później po prostu je zamknąć.
- Co?- wydukała.
- Kocham Cię Caroline Forbes- złapałem jej twarz w dłonie- Kocham Cię jak nikogo innego na świecie. Dlatego nigdy cię nie oddam. Rozumiesz?
- Tak- powiedziała to tak cicho, że normalny człowiek nigdy by tego nie usłyszał. Spojrzeliśmy sobie w oczy. Nasze twarze minimalnie zaczęły się przybliżać. Po chwili nasze usta dzieliły milimetry.
- Chyba musimy już wracać- wyszeptała Caroline. Przytaknąłem. Wstaliśmy z ziemi i ruszyliśmy w stronę samochodu. Całą drogi odbyliśmy w ciszy.
Wreszcie udało się coś napisać. Wena ostatnio mnie opuściła. Nie jestem zadowolona z rozdziału, ale mam nadzieję, że wam chociaż w małym stopniu się spodobał. Chce was też poinformować, że na tym blogu także pojawił się zwiastun. Jeśli mielibyście ochotę go obejrzeć zapraszam serdecznie do zakładki "Zwiastun"
Pozdrawiam K.
O mój boże !!! To jest cudne, perfekcyjne, zarabiste, BOSKIE ! Kocham twoje opowiadanie ;-; Aż nie wytrzymuję :C Mam nadzieję że kolejny rozdział pojawi się bardzo szybko ! :*
OdpowiedzUsuńOMFG *u*
OdpowiedzUsuńOn jej wyznał miłość! ♥
Ojeju jakie to było słodkie!
Po za tym...
Marcel łatwo dał się przekonać do racji Klausa i Elijah...
Ale w sumie...
Kto by im nie uległ? :D
Co do notki na końcu rozdziału...
Czy ciebie pogrzało?
"w małym stopniu się spodobał."?!
Boże, to było niesamowite ♥
Życzę weny!
Enjoy xx.
Świetne, ale wątek Caroline i Klausa za szybko się rozwinęła ;(. Czekam na kolejne! ;> Pozdrawiam i zapraszam do siebie :) http://this-kind-of-love-never-dies.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńJest cudnie, uwielbiam Caroline i Klausa, mraaał! Czekam na więcej!
OdpowiedzUsuńZapraszam też do siebie :
http://law-of-death.blogspot.com/
http://my-world-is-your-name.blogspot.com/
O jej ! Klaus wyznał jej miłość ♥ Szkoda, że się nie pocałowali : C
OdpowiedzUsuńAle no nic ! Nic straconego ! Czekam na kolejny. Zapraszam :
www.klauspierwotnahybryda.blogspot.com
www.nowenadprzyrodzonezycie.blogspot.com
www.thestorydamonasalvatore.blogspot.com ( NOWY ROZDZIAŁ)
Rozdaił słodki <3
OdpowiedzUsuńJest !!!
Jaj. Zgodził się. W sumie wiedziałam, że to zrobi, no ale... :D Nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału. :D Pozdrawiam, zyczę weny, pomysłów, słoneczka i innych. <3
OdpowiedzUsuńwe-have-immortality-tvd.blogspot.com
Zacznijmy od tego Co najbardziej mnie rozwaliło: Notka Na końcu i Komentarze. ''Nie jestem zadowolona z rozdziału''I przez ten jeden tekst Wiedziałem już, iż w rzeczonych Komentarzach Uświadczymy Jakże Zacną ''Recenzje'' Julu, Dla której Skazą na Honorze Byłoby nie napisanie ci, Jak mocno musiałaś się uderzyć w głowę... Tutaj Nawet Opinię Czytelników mają przewidywalną Fabułę ;-; Ale przejdźmy Już do samego Chaptera. Wyznanie miłości przez Klausa Uważam za troszkę Dziwnie Zrealizowane... Konkretnie Chodzi mi o to, iż Caroline nie powinna Być tym tak mocno Zdziwiona, Skoro Czytała pamiętnik Klausa, Zobaczyła Jego obrazy, Widziała Jak się wobec niej Zachowuje... Choć być może Było to wywołane tak jednoznacznymi i bezpośrednimi słowami Klausa. Narracja ok. Dialogi Może szału nie robią, ale zostały poprawione Względem poprzedniego Rozdziału. Za to GIF Został dołączony do tego rozdziału tylko dlatego, że na tym blogu to już rodzaj Tradycji :P Ogólnie jednak muszę ze smutkiem przyznać, iż akurat w tym rozdziale wiele Do shejcenia nie ma... Ocena Końcowa to Buddyjski Terrorysta z brodą na 4 Krwiożercze Pomidory. Pozdro^^
OdpowiedzUsuńJejć... jak słodko....
OdpowiedzUsuńOni są tacy kochani...
Damon jak zawsze rozwala swoim zachowaniem. Ale to za to go kocham <3
Oby im sie udało.
Z wytęsknieniem czekam na moment pierwszego pocałunku ;)
XX
Daisy D.
Wow ,ale wyznanie :D choć miałam nadzieję ze stanie się to w trochę innych okolicznościach, ale wyszło ci super :D
OdpowiedzUsuń