niedziela, 16 lutego 2014

Rozdział 8

*Oczami Klausa*
- Co Ty tutaj robisz?
- Raczej co TY tutaj robisz!- wykrzyknąłem.
Byłem wściekły. Cholernie wściekły. Tylko nie wiem czy na Caroline, która chciała wyjechać, czy na tego debila Damona, który na pewno podsunął jej ten pomysł, czy na mnie za to, że jej nie przypilnowałem. Spojrzałem w jej oczy. Widać w nich strach. Ona się boi. Boi się mnie. Patrzyłem na nią, a ona na mnie. Po chwili nie mogłem wytrzymać naszego kontaktu wzrokowego, więc odwróciłem wzrok i praktycznie wywrzeszczałem:
- Zadałem Ci pytanie! Masz na nie odpowiedzieć!
- Nie widzisz?! Chciałam uciec. Uciec jak najdalej od Nowego Orleanu, tej całej gierki, Marcela i Ciebie!- krzyczała, a w jej oczach pojawiały się łzy.
- No to masz problem kochana. Bo ode mnie strasznie trudno uciec- powiedziałem i uśmiechnąłem się.
- Właśnie zauważyłam- odgryzła się- A teraz mnie przepuść.
- Nie ma takiej mowy- odpowiedziałem- Wracamy do domu.
- Ale ja muszę iść pomóc Damonowi- krzyczała.
- O tym co musisz decyduje ja- oznajmiłem.
- Mam to gdzieś! Masz mnie przepuścić!- nadal krzyczała.
- Nie!- krzyknąłem.
- Klaus, proszę- mówiła już trochę łagodniej- To mój przyjaciel.
- Twój przyjaciel? Od kiedy?- zapytałem- Nie pamiętasz już jak się Tobą bawił?
W tej samej chwili poczułem jak jej ręka zaciśnięta w pięść ląduje na moim policzku. Caroline mnie uderzyła. Gdyby to była inna dziewczyna pewnie by już nie żyła. Zachwiałem się od uderzenia i w tej samej chwili Caroline znalazła się przy Damonie. Zaczęła nim potrząsać.
- Klaus dlaczego on się nie budzi?- spytała, a łza spłynęła po jej policzku.
- Widzisz kochana. Mam tysiąc lat i gdy rzuciłem go na drzewo musiał trafić na jakąś grubą gałąź, która wbiła mu się w miejsce gdzie od serca dzieliły go dokładnie milimetry. Normalny wampir po czymś takim traci przytomność na jakiś dzień, a później przez jakieś 2 godziny nie może się nigdzie ruszyć bo czuje niemiłosierny ból w klatce piersiowej. Biedny Damon- zadrwiłem.
- No trudno chyba musimy wrócić do domu i tam wyleczyć Damona- powiedziała.
- Wreszcie się ze mną... Czekaj co?! Wyleczyć Damona? Ty sobie żarty robisz?- spytałem zaskoczony.
- Nie, nie robię sobie z ciebie żartów. I tak dobrze słyszałeś wyleczyć Damona. To mój przyjaciel i go nie zostawię.
- Nie ma mowy- powiedziałem.
- Klaus!- krzyknęła- To przez ciebie on jest w takim stanie!
- Tak prze ze mnie. I co z tego?- spytałem już trochę zirytowany.
- To, że powinieneś mu teraz pomóc!- wywrzeszczała.
- Kochana chyba zapominasz kim jestem. Jestem pierwotną hybrydą i nikt nie ma prawa mówić mi co mam robić!- krzyknąłem.
- Ja Ci nie mówię co powinieneś zrobić, ja Ci mówię co MUSISZ zrobić!- wywrzeszczała mi w twarz.
- Kochana, chyba za daleko się posuwasz, nie sądzisz?- spytałem zdenerwowany zachowaniem blondynki.
- Nie, nie sądzę! Powinieneś wreszcie zrozumieć, że nie jesteś pępkiem świata. Są inne osoby, które potrzebują pomocy, NIE TYLKO TY! Mam gdzieś Twoje zdanie i albo zabierasz Damona z nami, albo ja nigdzie nie idę- powiedziała zdeterminowana. 
Wiedziałem, że będzie trzymać przy swoim. Jest uparta. Bardzo uparta. Może nawet bardziej niż ja. Spojrzałem na wampirzycę. Już nie wpatrywała się tymi pięknymi błękitnymi oczami we mnie lecz w Damona. Bała się o niego. Jestem ciekawy dlaczego jej uczucia do wampira się zmieniły. Z zamyślenia wyrwał mnie głos Caroline.
- To co? Zabieramy Damona do domu czy stoimy tu w nieskończoność?
- Dobra. Ale gdy tylko wyzdrowieje ma wracać do Mystic Falls- powiedziałem i podszedłem do wampira.
Po drodze spojrzałem na twarz blondynki. W jej oczach znów widać było ten niepowtarzalny błysk. Podniosłem Damona z ziemi i zatargałem do samochodu. Gdy kierowałem się do drzwi od strony kierowcy usłyszałem ten piękny głos.
- Klaus...- zawahała się- Dziękuje- dodała i uśmiechnęła się słabo.

*Oczami Elijah*


Stałem przed drzwiami starej rezydencji mojej rodziny. Przyglądałem jej się. Od dwustu lat nie wiele się zmieniła. Są te same marmurowe schody, dębowe drzwi, jabłonki wokół posiadłości, dwie wysokie kolumny i piękne kwiaty. Podszedłem do drzwi i zapukałem. Nikt nie otwierał, wiec postanowiłem sprawdzić czy ktoś jest w domu. Wytężyłem swoje zmysły. Poczułem obecność tylko jednej osoby... Kateriny. Kopnąłem w drzwi, które chwilę potem wylądowały z hukiem na podłodze. Długi ganek prowadził do salonu, kuchni i specjalnego pomieszczenia. To miejsce zostało specjalnie wybudowane dla Klausa. Był to pokój tortur, ale także jako więzienie dla ludzi, którzy podpadli mojemu bratu. Klaus nie pozwalał tam wejść nikomu oprócz Marcela. Domyśliłem się, że pewnie tam trzyma Katerinę. Ostrożnie pociągnąłem za drzwi, o dziwo były otwarte. Długie schody prowadziły do podziemi. Powoli zacząłem z nich schodzić. Po chwili znalazłem się w ciemnym korytarzu. Gdyby nie to, że jako wampir miałem lepszy wzrok pewnie bym nic nie widział. Poczułem bardzo bliski mi zapach. Krew. Postanowiłem kierować się jej zapachem. Szedłem długim i ciemnym korytarzem gdy nagle zobaczyłem wyłaniającą się postać.
- Elijah?- usłyszałem troszeczkę zachrypnięty głos Kateriny.
- Katerina- odpowiedziałem jej.
- To naprawdę ty- powiedziała i uśmiechnęła się lekko.
Podeszła do mnie i położyła swoją dłoń na moim policzku. Cały czas była uśmiechnięta. Spojrzałem na nią. Była blada i brudna. 
- Zabierzesz mnie stąd?- spytała.
- Oczywiście, że tak- odpowiedziałem natychmiast i mocno ją przytuliłem.
- Skąd wiedziałeś, że tu jestem?- zapytała.
- Nie tylko ty miałaś być nagrodą w gierce Marcela. Była nią też Caroline Forbes- zacząłem, ale Katerina mi przerwała.
- Caroline?- spytała zdziwiona- Ją też uratowałeś?- zaśmiała się.
- Niestety nie. Musiała wziąć udział w losowaniu. Miała takie szczęście i wylosowanym wampirem był mój brat- powiedziałem.
- Zależy dla kogo szczęście- powiedziała i szeroko się uśmiechnęła.
- Masz rację. Więc Caroline musiała z nami i zamieszkać i miałem okazje ją poznać i wypytać trochę o tym jak ją tam traktowano. Później poszedłem do czarownicy z prośbą znalezienia Cię- wyjaśniłem.
- Dziękuje Elijah- powiedziała na co się uśmiechnąłem.
- Chodźmy stąd- oznajmiłem po czym wyszliśmy z posiadłości.
Na dworze było zimno, ale jako wampir nie odczuwałem zmian klimatycznych. Niestety Katerina tak, ponieważ piła za mało krwi. Zdjąłem swoją marynarkę i założyłem ją na ramiona brunetki. Chwile później byliśmy w samochodzie. Kiedy dojechałem do naszej wilii Katerina spała. Wziąłem ją ostrożnie na ręce i skierowałem się w stronę drzwi wejściowych. Kiedy wszedłem do domu zobaczyłem jak Klaus schodzi ze schodów. Był zły. Bardzo zły. Ciekawe kto go tak wkurzył.
- Ooo... Widzę, że szlachetny Elijah uratowałem damę z kłopotów- powiedział złośliwie.
- Niklaus... Któż Cię tak zdenerwował- spytałem.
- Idź połóż Katerinę- oznajmił. Najwyraźniej nie miał zamiaru mi odpowiedzieć.
Skierowałem się w stronę mojej sypialni. Położyłem wampirzycę na łóżko i postanowiłem znaleźć Caroline. Najpierw zajrzałem do jej pokoju, ale nikogo nie było. Usłyszałem jakiś odgłos z sypialni obok więc poszedłem tam. Caroline siedziała na łóżku, a obok nie leżał nieprzytomny Damon. Tylko co on tu robi?
- Witaj Caroline- przywitałem się.
- Witaj Elijah- odpowiedziała.
- Mogę zadać Ci dwa pytania?- spytałem niepewnie.
- Pewnie chcesz zapytać dlaczego Twój brat jest tak wkurzony i co Damon tu robi- powiedziała.
- Dokładnie o to chciałem spytać- odpowiedziałem i uśmiechnąłem się.
- Więc Klaus jest zły na mnie- zaczęła, ale jej przerwałem.
- Na ciebie?! Jesteś ostatnią osobą, na którą Klaus mógłby być zły- powiedziałem.
- Tak Elijah. Klaus jest zły na mnie za to, że próbowałam uciec. Kiedy wyszedłeś Damon tu przyszedł. Jako jedyny mnie szukał. Zaproponował, że mnie stąd zabierze. Ja się zgodziłam, ale po drodze znalazł nas Klaus. Rzucił Damona na drzewo i gałąź wbiła mi się obok serca. I kazałam Klausowi go tu zabrać i go wyleczyć. No i od tego czasu z nim nie rozmawiałam- oznajmiła mi.
- Wiesz już gdzie znajduje się Katherine?- spytała po chwili milczenia.
- Tak- uśmiechnąłem się- Teraz śpi w mojej sypialni.
- Jest tutaj? To po to wyszedłeś?- zapytała i uśmiechnęła się szeroko.
- Tak jest tutaj- powiedziałem.
Chciałem jeszcze coś dodać, ale Klaus mnie zawołał.
- Przepraszam Cię na chwilę Caroline- powiedziałem i wyszedłem z pokoju.
- Czego chcesz Klaus?- zwróciłem się do mojego brata, który wyglądał przez okno.
- Mamy kłopoty- powiedział.
- Co? Jakie kłopoty?- zapytałem. Niklaus skinął głową abym podszedł do okna. Na zewnątrz stał Marcel i jego wampiry. Dużo wampirów.
- Domyślam się, że są tu w sprawie Kateriny- powiedział mój brat.




I jest 8 rozdział. Totalna klapa no ale cóż... Ważne, że coś jest ;) Przepraszam za długą przerwę, ale te ostatnie tygodnie przed feriami były masakrą. Sprawdziany, kartkówki... Ale teraz mam wolne, więc rozdziały powinny pojawiać się częściej. 


ZAPRASZAM DO KOMENTOWANIA

7 komentarzy:

  1. Genialne *O*
    Co ty gadasz? Jaka klapa? Na mózg ci padło?
    Klaus i Caroline, nawet jak się kłócą to są tacy słodcy <3 Ah, ta miłość ;D
    No i jeszcze ten cholerny Marcel. Nie wiem jak się zabija wampiry, cz czym on tam jest, ale mam nadzieję, że z tego bloga się dowiem. N.I.E.N.A.W.I.D.Z.Ę. G.O.!
    Ale poza tym wszystko świetne (:
    Pozdrawiam xx.

    OdpowiedzUsuń
  2. No dobrze... Powiedzmy że nie podoba Mi się strona w jaką zmierza Ten Blog. Z rozdziału Na rozdział jest on coraz lepszy... Nie przejmuj się zbytnio, Jeszcze Nie jest Doskonale, o nie, Ale i tak Znacznie lepiej Niż na początku Powstawania Tego Bloga :c Jeżeli tak dalej Pójdzie To Hejterzy stracą swój raj, No ale nic z tym nie zrobię... Mam mały problem, Który zapewne wynika z braku znajomości Kanonu jakim są pamiętniki Wampirów, Jednakże gdybyś Mi to wyjaśniła byłbym wdzięczny... Skoro Marcela stworzył Klaus I wszystko co ma zawdzięcza Właśnie jemu, Jakim cudem jest On bardziej Wpływowy Niż On ? Trochę tego nie ogarniam... Do samego rozdziału nie mam Niestety Większych zastrzeżeń, Pojawiło się parę błędów językowych, Stylistycznych bądź Też Literówek, Których nie chcę mi się cytować. Ogółem- Niestety Jest już w miarę dobrze, czekam Na jakiś kijowy rozdział, Pozdro ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeżeli jest tu kontynuowany wątek z The Originals, czyli spin-off'u TVD, to Marcel jest bardziej wpływowy, bo Klaus i reszta Pierwotnych opuścili Nowy Orlean uciekając przed kimś (nie napiszę o kogo chodzi). Powiem szczerze, że nie czytałam innych rozdziałów poza pierwszym i tym, dlatego stwierdziłam, ze odpowiem na to pytanie, przepraszam za ewentualny spoiler, czy coś. Pozdrawiam, C.

      Usuń
  3. Super <3 Czekam na kolejneeee <3

    OdpowiedzUsuń
  4. cudowny, wspaniały, piękny, idealny, fantastyczny jest ten rozdział <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Dziś przypadkiem wpadłam na Twojego bloga, ale nie żałuję :)
    Całkiem miło się czyta.
    Zapraszam Cię do mnie :
    klauspierwotnahybryda.blogspot.com
    nowenadprzyrodzonezycie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. suuper :D
    Klaus i Caroline, awww nie ma to jak miłość :D
    :3
    Marcel nas wkurza. no cóż
    czekamy na rozwój wydarzeń :**
    czekamy na kolejny rozdział :****

    OdpowiedzUsuń