*Oczami Elijah*
Siedziałem w swoim pokoju i czytałem książkę. Martwiłem się o Katherine. Mimo, że jest ona najsprytniejszą wampirzycą jaką kiedykolwiek spotkałem. Nagle w drzwiach stanęła Caroline.
- Hej- przywitałem się.
- Hej- odpowiedziała.
- Potrzebujesz czegoś?- zapytałem.
- Nie. Klaus wyszedł i nie wiem co mam robić, więc pomyślałam, że mogę trochę z Tobą posiedzieć- powiedziała.
- Jasne. Siadaj- wskazałem miejsce obok mnie.
Dziewczyna uśmiechnęła się szeroko.
- Caroline- zacząłem- Mogę Cię o coś spytać?
- Oczywiście- odpowiedziała.
- Jak Marcel Cię tam traktował?- zapytałem.
- Hmmm... Codziennie wstrzykiwał mi dawkę werbeny i dawał tylko 2 szklanki krwi- powiedziała.
- Jak Ty to wytrzymałaś?- spytałem.
- Cały czas miałam nadzieję, że moi przyjaciele mnie wyciągną. Ale nikt mnie nie szukał- oznajmiła.
- Jak myślisz, dlaczego Ciebie nie szukali?
- Marcel wysłał im e-maila z mojego konta, że zwiedzam świat i nie wrócę szybko i żeby nie dzwonili, bo chcę od wszystkiego odpocząć i ze wszystko jest dobrze.
- Przykro mi.
- A tak w ogóle to dlaczego pytasz?
- Marcel zabrał Katherine, a ja jestem w niej zakochany i się cholernie martwię.
- Katherine?!- krzyknęła zaskoczona.
- Tak- powiedziałem i uśmiechnąłem się.
- Okey. Nie pytam- powiedziała i oboje wybuchliśmy śmiechem.
- Co Was tak bawi?- usłyszałem głos mojego młodszego braciszka.
- Nic szczególnego- odpowiedziała blondynka.
- To dobrze, bo muszę zabrać Caroline na chwile- powiedział z uśmiechem.
- No dobrze- powiedziała zażenowana- Cześć Elijah.
- Cześć- odpowiedziałem.
*Oczami Caroline*
Stałam w salonie i przeglądałam ubrania, które kupił Klaus. Było ich za dużo, stanowczo za dużo.
- Klaus tych ubrań jest za dużo- powiedziałam.
- Wcale nie- odpowiedział.
- Wcale tak- kontynuowałam.
- Caroline nie kłóć się ze mną bo i tak postawię na swoim- powiedział z uśmiechem.
- No niech Ci będzie- dałam za wygraną.
- Powinnaś się iść wykąpać i pójść spać- powiedział.
- Masz rację- odpowiedziałam.
- Łazienka jest obok tego pokoju co spałaś- powiedział- A i w tym pokoju będziesz też spała.
- Okey- powiedziałam.
Chwyciłam ręcznik, szorty, T- shirt i kosmetyki kupione przez Klausa. Gdy weszłam do łazienki moje oczy się rozszerzyły. Była ogromna. Choć to nic dziwnego jak na rodzinę pierwotnych. Gdy już się wykąpałam i rozczesałam włosy wyszłam z łazienki. To co zobaczyłam bardzo mnie zdziwiło. Na łóżku leżał Klaus.
- Co tu robisz?- spytałam.
- Wykąpałem się w drugiej łazience i teraz próbuje zasnąć- powiedział z uśmiechem.
- Ale przecież ja tu miałam spać- powiedziałam.
- Tak i będziesz tu spała- oznajmił.
- Więc, dlaczego tu leżysz- wskazałam na łóżko.
- Bo będę spać z Tobą- powiedział i uśmiechnął sie.
Dopiero teraz uświadomiłam sobie cop on powiedział. Będę z nim spać. W jednym łóżku. Cholera...
wtorek, 24 grudnia 2013
sobota, 21 grudnia 2013
Rozdział 3
- Witaj kochana- przywitał się.Nienawidziłam jak mnie tak nazywał- Wyspałaś się?- zapytał po chwili.
Spojrzałam na niego wzrokiem pełnym nienawiści. Zaczynał się zmieniać się z wesołego, dobrego Klausa w złego Klausa.
- Nie patrz tak na mnie!- warknął.
- A mam powód?- zapytałam.
- Tak- powiedział i rzucił mi pięć torebek z krwią
Byłam strasznie głodna, dlatego po dwóch minutach już ich nie było.
- Dziękuje- powiedziałam.
- Nie ma za co Caroline- odpowiedział i uśmiechnął się.
Boże! Jaki on jest zmienny. Raz jest miłym, zabawnym, troszczącym się Klausem, którego mogłabym polubić, a raz jest złym, z chęcią zabicia wszystkich Klausem, którego nienawidzę z całego serca.
- Jak się czujesz?- zapytał.
- Już lepiej- powiedziałam.
- Nadal boisz się, że Cię oddam?- spytał.
- Trochę- odpowiedziałam- Nadal nie rozumiem, dlaczego od razu mnie nie zwróciłeś.
- Już Ci mówiłem- powiedział- Nie mam zamiaru powtarzać.
- Ale ja nadal tego nie rozumiem! Klaus wytłumacz mi to!- krzyknęłam.
- To już Twój problem kochana- oznajmił i uśmiechnął się do mnie.
- Klaus!!!- wrzasnęłam, ale on tylko się zaśmiał i wyszedł.
*Oczami Klausa*
Caroline mnie zaskoczyła. Chciała wyjaśnienia, ale ja nigdy nie umiałem rozmawiać o uczuciach. Zawsze je pokazywałem, np. przytulałem, całowałem, ale przy Caroline nie mogę sobie na to pozwolić. Nigdy, przenigdy nie zrobię nic wbrew jej woli. Dlaczego? Chciałbym to wiedzieć. Dlaczego nienawiść Caroline do mnie obchodzi mnie bardziej niż innych? Dlaczego jej jeszcze nie zabiłem? Dlaczego przechodzą MNIE- najpotężniejszą istotę na świecie przechodzą ciarki gdy ta blond wampirzyca przypadkiem mnie dotknie? I chciałbym się dowiedzieć co do niej czuje.
- Klaus?- usłyszałem głos Caroline- Klaus?- usłyszałem ja ponownie.
- Tu jestem- krzyknąłem.
Caroline w kilka sekund znalazła się w salonie.
- Czegoś potrzebujesz?- spytałem z troską.
- W zasadzie to tak- powiedziała trochę zawstydzona.
- Zamieniam się w słuch- oznajmiłem.
- Potrzebuję kilka ubrań- odpowiedziała i zarumieniła się.
- Jak ona ślicznie się rumieni- pomyślałem.
- Masz racje powiedziałem i uśmiechnąłem się- Musze Ci coś kupić- dodałem.
- Wiesz mi wystarczy tylko jakieś spodnie, dwa T-shirt i bielizna- oznajmiła mi.
- Kupię Ci to co mi się spodoba- powiedziałem i spojrzałem na nią.
Spotkałem się z jej zdziwionym wzrokiem.
- No bo wiesz Ty nie możesz wychodzić, bo inaczej Marcel Cię zabierze- dodałem.
- A no tak. Zapomniałam, że jestem Twoją własnością- powiedziała ze smutkiem.
- Nigdy nie będziesz moja własnością i dobrze o tym wiesz, więc skończ temat- powiedziałem stanowczo.
Caroline co chwilę otwierała usta aby coś powiedzieć ale od razu je zamykała. Uśmiechnąłem się w myślach.
- To ja pojadę kupić Ci te ubrania, a Ty sobie tu posiedź- powiedziałem- Jakby coś to Elijah jest na górze.
- Okey- powiedziała i uśmiechnęła się słodko- Dziękuje- dodała gdy już wychodziłem.
poniedziałek, 16 grudnia 2013
Rozdział 2
- Skąd wiesz o czym myślę?- zapytałam.
- Widać po Tobie, że się czegoś boisz i chyba zgadłem o co chodzi- powiedział i uśmiechnął się.
Odwróciłam głowę w stronę okna i zaczęłam podziwiać miasto. Nowy Orlean był naprawdę piękny. Kiedyś nawet myślałam czy tu nie zamieszkać, ale teraz najchętniej uciekłabym najdalej od tego miejsca. Z zamyślenia wyrwał mnie głos Klausa:
- Naprawdę boisz się, że Cię oddam?- zapytał ze zdziwieniem w głosie.
- Tak- odparłam.
- Dlaczego tak myślisz?
- Jesteś złym wampirem, więc można się po Tobie wszystkiego spodziewać- powiedziałam- A oddam?
- Nie, nie oddam Cię- odpowiedział.
- Dlaczego?- spytałam.
- Marcel ma wszystko co ja zawsze chciałem: te miasto, swoich ludzi i władzę, a teraz miałby jeszcze Ciebie. Nie ma mowy żebym Cię oddał- odpowiedział stanowczo.
Nic już więcej nie mówiłam. Źle się czułam. Marcel codziennie wstrzykiwał mi dawkę werbeny żeby mnie osłabić i dawał tylko dwie szklanki krwi, które dostawałam tylko dlatego żebym się nie wysuszyła z pragnienia. Byłam bardzo głodna i senna. Postanowiłam się zdrzemnąć zanim dojedziemy do domu hybrydy. Zamknęłam oczy i za chwilę usnęłam.
*Oczami Klausa*
Ona naprawdę myślała, że oddam ją Marcelowi. Po moim trupie on ją znów dostanie. Muszę jej to tylko uświadomić. Odkręciłam głowę w jej stronę. Spała. Tak słodko wyglądała, że aż nie chciałem jej budzić. Po jakiś piętnastu minutach dojechaliśmy pod mój dom. Wziąłem śpiącą Caroline na ręce i zaniosłem do sypialni. Jestem ciekawy co Marcel jej tam robił. Nagle usłyszałem jak ktoś otwiera drzwi. To pewnie Elijah, ale dla pewności poszedłem sprawdzić.
- Klaus, słyszałeś kogo Twój przyjaciel wybrał sobie do tej popierdolonej losowanki?!- spytał krzycząc.
- Cicho!- skarciłem go i pokazałem palcem na górę- Moja wygrana z tej losowanki właśnie śpi.
- Kto to jest?- spytał.
- Caroline Forbes- odpowiedziałem.
- Caroline?- zapytał zaskoczony.
- Tak- odparłem- A Ty o kim mówiłeś przed chwilą?
- O Katherine- powiedział mój brat.
- Cholera- powiedziałem- On już nie ma co robić.
- Musisz mu powiedzieć żeby ją uwolnił.
- Jak?- zapytałem.
- Nie wiem. Hmm... Może daj coś w zamian. Jak myślisz co by chciał w zamian za Katherine?
- Caroline. Ale jej nie oddam- powiedziałem.
- No dobrze, ale musisz coś zrobić.
- Okey. Coś załatwię, ale nie teraz, bo muszę iść po krew dla Caroline- powiedziałem i wyszedłem.
*Oczami Caroline*
Obudziłam się w dużym pokoju z wielkim łóżkiem, biurkiem, szafą i kilkoma mniejszymi meblami. Po chwili uświadomiłam sobie gdzie się znajduje. Jestem w domu Klausa. Nagle zobaczyłam uśmiechającego się Elijah.
- Dzień dobry Caroline - przywitał się.
- Dzień dobry- odpowiedziałam.
- Jak się czujesz?- spytał.
- Już lepiej, choć cały czas jestem głodna- odpowiedziałam.
- Klaus wyszedł jakieś dwadzieścia minut temu po krew dla Ciebie- oznajmił mi.
- Ohh...- zdziwiłam się.
W tym samym momencie do sypialni wszedł Klaus.
- Nie, nie oddam Cię- odpowiedział.
- Dlaczego?- spytałam.
- Marcel ma wszystko co ja zawsze chciałem: te miasto, swoich ludzi i władzę, a teraz miałby jeszcze Ciebie. Nie ma mowy żebym Cię oddał- odpowiedział stanowczo.
Nic już więcej nie mówiłam. Źle się czułam. Marcel codziennie wstrzykiwał mi dawkę werbeny żeby mnie osłabić i dawał tylko dwie szklanki krwi, które dostawałam tylko dlatego żebym się nie wysuszyła z pragnienia. Byłam bardzo głodna i senna. Postanowiłam się zdrzemnąć zanim dojedziemy do domu hybrydy. Zamknęłam oczy i za chwilę usnęłam.
*Oczami Klausa*
Ona naprawdę myślała, że oddam ją Marcelowi. Po moim trupie on ją znów dostanie. Muszę jej to tylko uświadomić. Odkręciłam głowę w jej stronę. Spała. Tak słodko wyglądała, że aż nie chciałem jej budzić. Po jakiś piętnastu minutach dojechaliśmy pod mój dom. Wziąłem śpiącą Caroline na ręce i zaniosłem do sypialni. Jestem ciekawy co Marcel jej tam robił. Nagle usłyszałem jak ktoś otwiera drzwi. To pewnie Elijah, ale dla pewności poszedłem sprawdzić.
- Klaus, słyszałeś kogo Twój przyjaciel wybrał sobie do tej popierdolonej losowanki?!- spytał krzycząc.
- Cicho!- skarciłem go i pokazałem palcem na górę- Moja wygrana z tej losowanki właśnie śpi.
- Kto to jest?- spytał.
- Caroline Forbes- odpowiedziałem.
- Caroline?- zapytał zaskoczony.
- Tak- odparłem- A Ty o kim mówiłeś przed chwilą?
- O Katherine- powiedział mój brat.
- Cholera- powiedziałem- On już nie ma co robić.
- Musisz mu powiedzieć żeby ją uwolnił.
- Jak?- zapytałem.
- Nie wiem. Hmm... Może daj coś w zamian. Jak myślisz co by chciał w zamian za Katherine?
- Caroline. Ale jej nie oddam- powiedziałem.
- No dobrze, ale musisz coś zrobić.
- Okey. Coś załatwię, ale nie teraz, bo muszę iść po krew dla Caroline- powiedziałem i wyszedłem.
*Oczami Caroline*
Obudziłam się w dużym pokoju z wielkim łóżkiem, biurkiem, szafą i kilkoma mniejszymi meblami. Po chwili uświadomiłam sobie gdzie się znajduje. Jestem w domu Klausa. Nagle zobaczyłam uśmiechającego się Elijah.
- Dzień dobry Caroline - przywitał się.
- Dzień dobry- odpowiedziałam.
- Jak się czujesz?- spytał.
- Już lepiej, choć cały czas jestem głodna- odpowiedziałam.
- Klaus wyszedł jakieś dwadzieścia minut temu po krew dla Ciebie- oznajmił mi.
- Ohh...- zdziwiłam się.
W tym samym momencie do sypialni wszedł Klaus.
piątek, 13 grudnia 2013
Rozdział 1
*Oczami Klausa*
Gdy zobaczyłem dziewczynę, która stała obok Marcela zamurowało mnie. To była Caroline. Dziewczyna, którą ugryzłem, a potem uzdrowiłem, którą zaprosiłem na bal, dla której zrobiłbym wszystko i przede wszystkim dziewczyna, w której byłem zakochany. Z jej oczu można było wyczytać strach, obrzydzenie tymi wszystkimi osobami, złość i głód. Nagle jej wzrok spotkał się z moim. Kiedy mnie zobaczyła jej strach wzrósł dwukrotnie. Z zamyślenia wyrwał mnie głos Marcela:
- Ładna, prawda? Kto chciałby ją dostać?
W tej chwili posniosły się wszystkie ręce. Zacząłem sobie wyobrażać Caroline z któryms z tych facetów. KLAUS STOP! Gdy znów na nia spojrzałem była jeszcze bardziej przerażona niz wcześniej.
Chwilę na mnie patrzyła, ale później jej wzrok przeniósł się w stronę losującego zwyciężce Marcela. Wyjął on jakąś kartkę, przeczytał i uśmiechnął się.
- Naszą śliczną Caroline wygrywa Klaus Mikaelson!- krzyknął.
*Oczami Caroline*
Nie to nie możliwe. To nie dzieje się na prawdę. TYLKO NIE KLAUS!!!!! Wszyscy klaskali i składali gratulacje pierwotnemu. Kiedyś wydawało mi się, że coś do niego czuje. Przyjaźń? Miłość?
A teraz - obrzydzenie i strach. Nagle Marcel wyciągnął mnie z tego miejsca i kazał iść do pokoju, w którym spędziałam ostanie dwa tygodnie. Teraz w tym pomieszczeniu było bardzo jasno i nawet przyjemnie. Na łóżku leżała biała sukienka i brązowe szpilki.
- Przebierz się- wskazał na ubrania- Klaus przyjdzie po Ciebie za jakieś dziesięć minut- dodał i wyszedł.
Szybko zaczęłam się szykować. Gdy skończyłam zaczęłam myśleć, że nawet dobrze, że trafiłam na Klausa, który nigdy nic nie zrobi wbrew mojej woli, a nie na jakiegoś facata, który przy pierwszej, lepszej okazji przeleciał by mnie i oddał z powrotem Marcelowi. W tej samej chwili w drzwiach stanął Klaus.
- Witaj Caroline- przywitał się ze mną jak zawsze.
- Witam- odpowiedziałam nieprzyjemnie- Gdzie jedziemy?
- Do mnie do domu- powiedział i uśmiechnął się.
Wyciągnął do mnie ręke, którą odrzuciłam i chwile później wyszliśmy. Po drodze do jego samochodu spotkaliśmy Marcela.
- Gratulacje Klaus. Naprawdę Ci zazdroszczę i nie tylko ja, więc lepiej jej pilnuj- powiedział- Jakby Ci sie nie spodobała to zawsze możesz ją oddać- dodaj i puścił do mnie oko.
- Dziękuje Marcel- powiedział Klaus i złapał mnie za ręke.
Ciągnął mnie aż do jego samochodu. Otworzył mi drzwi od strony pasażera, a następnie sam wsiadł od strony kierowcy. Odpalił silnik i ruszyliśmy. Z jednej strony ciesze się, że nie będę mieszkać już w tej norze, a z drugiej będe miała tego pecha mieszkać z Klausem. Zastanawiam sie czy ma zamiar zwrócić mnie z powrotem. Pierwotny na mnie spojrzał.
- Boisz się, ze oddam Cię Marcelowi?- zapytał.
Skąd on wiedział o czym myślę?
Gdy zobaczyłem dziewczynę, która stała obok Marcela zamurowało mnie. To była Caroline. Dziewczyna, którą ugryzłem, a potem uzdrowiłem, którą zaprosiłem na bal, dla której zrobiłbym wszystko i przede wszystkim dziewczyna, w której byłem zakochany. Z jej oczu można było wyczytać strach, obrzydzenie tymi wszystkimi osobami, złość i głód. Nagle jej wzrok spotkał się z moim. Kiedy mnie zobaczyła jej strach wzrósł dwukrotnie. Z zamyślenia wyrwał mnie głos Marcela:
- Ładna, prawda? Kto chciałby ją dostać?
W tej chwili posniosły się wszystkie ręce. Zacząłem sobie wyobrażać Caroline z któryms z tych facetów. KLAUS STOP! Gdy znów na nia spojrzałem była jeszcze bardziej przerażona niz wcześniej.
Chwilę na mnie patrzyła, ale później jej wzrok przeniósł się w stronę losującego zwyciężce Marcela. Wyjął on jakąś kartkę, przeczytał i uśmiechnął się.
- Naszą śliczną Caroline wygrywa Klaus Mikaelson!- krzyknął.
*Oczami Caroline*
Nie to nie możliwe. To nie dzieje się na prawdę. TYLKO NIE KLAUS!!!!! Wszyscy klaskali i składali gratulacje pierwotnemu. Kiedyś wydawało mi się, że coś do niego czuje. Przyjaźń? Miłość?
A teraz - obrzydzenie i strach. Nagle Marcel wyciągnął mnie z tego miejsca i kazał iść do pokoju, w którym spędziałam ostanie dwa tygodnie. Teraz w tym pomieszczeniu było bardzo jasno i nawet przyjemnie. Na łóżku leżała biała sukienka i brązowe szpilki.
- Przebierz się- wskazał na ubrania- Klaus przyjdzie po Ciebie za jakieś dziesięć minut- dodał i wyszedł.
Szybko zaczęłam się szykować. Gdy skończyłam zaczęłam myśleć, że nawet dobrze, że trafiłam na Klausa, który nigdy nic nie zrobi wbrew mojej woli, a nie na jakiegoś facata, który przy pierwszej, lepszej okazji przeleciał by mnie i oddał z powrotem Marcelowi. W tej samej chwili w drzwiach stanął Klaus.
- Witaj Caroline- przywitał się ze mną jak zawsze.
- Witam- odpowiedziałam nieprzyjemnie- Gdzie jedziemy?
- Do mnie do domu- powiedział i uśmiechnął się.
Wyciągnął do mnie ręke, którą odrzuciłam i chwile później wyszliśmy. Po drodze do jego samochodu spotkaliśmy Marcela.
- Gratulacje Klaus. Naprawdę Ci zazdroszczę i nie tylko ja, więc lepiej jej pilnuj- powiedział- Jakby Ci sie nie spodobała to zawsze możesz ją oddać- dodaj i puścił do mnie oko.
- Dziękuje Marcel- powiedział Klaus i złapał mnie za ręke.
Ciągnął mnie aż do jego samochodu. Otworzył mi drzwi od strony pasażera, a następnie sam wsiadł od strony kierowcy. Odpalił silnik i ruszyliśmy. Z jednej strony ciesze się, że nie będę mieszkać już w tej norze, a z drugiej będe miała tego pecha mieszkać z Klausem. Zastanawiam sie czy ma zamiar zwrócić mnie z powrotem. Pierwotny na mnie spojrzał.
- Boisz się, ze oddam Cię Marcelowi?- zapytał.
Skąd on wiedział o czym myślę?
czwartek, 12 grudnia 2013
Prolog
Tik tak... Kolejna sekunda w tym podłym miejscu.
Tik tak...I jeszcze jedna.
Tik tak... I następna.
A miałam kiedyś takie cudowne życie. Caroline Forbes. Idealna uczennica, miss Mystic Falls, z przyjaciółmi, a teraz... zamknięta w jakiejś norze jako nagroda dla tych... tych... przebrzydłych krwiopijców. Fakt, że też nim jestem niczego nie zmienia.
Tik tak...
Nagle drzwi się otworzyły i stanął w nich ten skurwiel- Marcel. Pierdolony szmaciarz, który zaciągnął mnie siłą do tego miejsca.
-Teraz Twoja kolej słonko- powiedział.
Wyciągnięta siłą z ciemnego pomieszczenia weszłam do miejsca pełnego wampirów i ich pożywienia. Zewsząd dochodziły odgłosy mlaskania i oblizania kłów. Wszyscy byli głodni. Mi samej chciało się pić. Bardzo... W tym samym czasie Marcel zabrał głos.
- Kochani przyjaciele przedstawiam wam chodzącą sex-bombę, wampirzycę z seksapilem- Caroline!
Weszłam na podest. Słyszałam tylko gwizdy i śmiechy. Prawie wszystkie oczy były wypełnione pożądaniem. Podczas rozglądania się trafiłam na oczy, które były wypełnione zdziwieniem i obawą, kiedy zdałam sobie sprawę do kogo należą przeraziłam się. Orzechowe, roztrzepane włosy. Pełne wargi, które kiedyś były dla mnie tak pociągające, a dziś napawały obrzydzeniem. I te jego oczy... tęczówki wpatrzone we mnie z dziwnym błyskiem. Po moich plecach przeszły ciarki. Tak, to na pewno był Klaus.
Dziękuje mojej Daisy D http://love-of-ginny-weasley.blogspot.com/ za pomoc z zaczęciem bloga <3
Subskrybuj:
Posty (Atom)