Spojrzałam na niego wzrokiem pełnym nienawiści. Zaczynał się zmieniać się z wesołego, dobrego Klausa w złego Klausa.
- Nie patrz tak na mnie!- warknął.
- A mam powód?- zapytałam.
- Tak- powiedział i rzucił mi pięć torebek z krwią
Byłam strasznie głodna, dlatego po dwóch minutach już ich nie było.
- Dziękuje- powiedziałam.
- Nie ma za co Caroline- odpowiedział i uśmiechnął się.
Boże! Jaki on jest zmienny. Raz jest miłym, zabawnym, troszczącym się Klausem, którego mogłabym polubić, a raz jest złym, z chęcią zabicia wszystkich Klausem, którego nienawidzę z całego serca.
- Jak się czujesz?- zapytał.
- Już lepiej- powiedziałam.
- Nadal boisz się, że Cię oddam?- spytał.
- Trochę- odpowiedziałam- Nadal nie rozumiem, dlaczego od razu mnie nie zwróciłeś.
- Już Ci mówiłem- powiedział- Nie mam zamiaru powtarzać.
- Ale ja nadal tego nie rozumiem! Klaus wytłumacz mi to!- krzyknęłam.
- To już Twój problem kochana- oznajmił i uśmiechnął się do mnie.
- Klaus!!!- wrzasnęłam, ale on tylko się zaśmiał i wyszedł.
*Oczami Klausa*
Caroline mnie zaskoczyła. Chciała wyjaśnienia, ale ja nigdy nie umiałem rozmawiać o uczuciach. Zawsze je pokazywałem, np. przytulałem, całowałem, ale przy Caroline nie mogę sobie na to pozwolić. Nigdy, przenigdy nie zrobię nic wbrew jej woli. Dlaczego? Chciałbym to wiedzieć. Dlaczego nienawiść Caroline do mnie obchodzi mnie bardziej niż innych? Dlaczego jej jeszcze nie zabiłem? Dlaczego przechodzą MNIE- najpotężniejszą istotę na świecie przechodzą ciarki gdy ta blond wampirzyca przypadkiem mnie dotknie? I chciałbym się dowiedzieć co do niej czuje.
- Klaus?- usłyszałem głos Caroline- Klaus?- usłyszałem ja ponownie.
- Tu jestem- krzyknąłem.
Caroline w kilka sekund znalazła się w salonie.
- Czegoś potrzebujesz?- spytałem z troską.
- W zasadzie to tak- powiedziała trochę zawstydzona.
- Zamieniam się w słuch- oznajmiłem.
- Potrzebuję kilka ubrań- odpowiedziała i zarumieniła się.
- Jak ona ślicznie się rumieni- pomyślałem.
- Masz racje powiedziałem i uśmiechnąłem się- Musze Ci coś kupić- dodałem.
- Wiesz mi wystarczy tylko jakieś spodnie, dwa T-shirt i bielizna- oznajmiła mi.
- Kupię Ci to co mi się spodoba- powiedziałem i spojrzałem na nią.
Spotkałem się z jej zdziwionym wzrokiem.
- No bo wiesz Ty nie możesz wychodzić, bo inaczej Marcel Cię zabierze- dodałem.
- A no tak. Zapomniałam, że jestem Twoją własnością- powiedziała ze smutkiem.
- Nigdy nie będziesz moja własnością i dobrze o tym wiesz, więc skończ temat- powiedziałem stanowczo.
Caroline co chwilę otwierała usta aby coś powiedzieć ale od razu je zamykała. Uśmiechnąłem się w myślach.
- To ja pojadę kupić Ci te ubrania, a Ty sobie tu posiedź- powiedziałem- Jakby coś to Elijah jest na górze.
Mam nadzieję, że rozdział się podobał. Następny powinien pojawić się już jutro :D
Rozdział jak zwykle wciągający <333
OdpowiedzUsuńBardzo fajnie piszesz :***
Zapraszam do mnie:
http://larrycatsandcarrots.blogspot.com